czwartek, 20 czerwca 2013

2. Wakacje


-Kochanie, pospiesz się…!
-Mamy jeszcze czas, wiesz, że muszę do niego zadzwonić! – odkrzyknąłem, zamknąłem za sobą drzwi i wyszedłem przed hotel. To było oczywiste, że w tej chwili muszę zadzwonić do mojego brata, który na pewno na kilka dni przed swoim własnym ślubem umiera ze stresu, mimo tego, że ma stuprocentową pewność, że Zuza to ta jedyna. Cholernie mu zazdroszczę. Mimo tego, że mam dziewczynę, właśnie spędzamy wspólnie wakacje na Malediwach, i że odkąd zacząłem karierę solową jako gitarzysta, jestem jeszcze bardziej rozpoznawalny i uwielbiany przez płeć piękną, naprawdę zazdroszczę mu tego poczucia, że związał się na całe życie. Kiedyś…
-Halo? – Bill odebrał już po pierwszym sygnale. Czyli miałem rację, że chodzi spięty jak agrafka nie wypuszczając z rąk telefonu.
-No cześć młody. Co tam?
-A nic… Wszystko dobrze…
-Taak, jasne, i pewnie ani trochę się nie stresujesz, prawda? – oj, znam go przecież nie od dzisiaj
-Skąd wiedziałeś?
-No tak jakoś. Bill, wyluzuj się wreszcie. Wszystko pójdzie zgodnie z planem. Czego ty się właściwie boisz, że Zuzka ci ucieknie sprzed ołtarza? – miałem już serdecznie dosyć tej jego histerii, ale z drugiej strony, moim obowiązkiem było wesprzeć brata. Czułem, że nie powinienem go w takiej chwili zostawiać, ale moja dziewczyna tak bardzo nalegała na ten wyjazd… W sumie to brakuje mi mojego młodszego brata. Tak naprawdę dopiero od niedawna nie mieszkamy razem, więc jeszcze trochę czasu minie, zanim się przyzwyczaję.
-Nawet nie waż się tak żartować…! – już dawno tak nie histeryzował. Odkąd związał się ze swoją narzeczoną, wydaje mi się, że zdecydowanie spoważniał, wyrwał się spod nieustannego wpływu naszej matki i generalnie się zmienił. No i trzeba dodać, że stał się strasznie o nią zazdrosny. Momentami wręcz chorobliwie.
-Powtarzam, wyluzuj się. Odpowiedz mi teraz na proste pytania. Kochasz ją?
-Tak.
-Chcesz z nią być?
-Tak.
-Masz pewność, że to ta jedyna?
-Tak!
-To przestań robić problem do cholery i weź się w garść! Masz pokazać, że ci zależy, bo naprawdę cię rzuci i wtedy…
-Koniec tematu! – no nareszcie – Ale jeszcze w kwestii ślubu…  Na pewno załatwiłeś wszystko w sprawie obrączek?
-Jezus Maria, Bill, jaki ty się upierdliwy zrobiłeś! Ja zaraz sam zadzwonię do Zuzki i jej powiem, żeby sobie jeszcze ze sto razy przemyślała co robi. Masz najlepszego świadka pod słońcem i gwarantuję ci, że on cię nie zawiedzie.
-Tom… Yhm… A wiesz o tym, że świadkiem Zuzi będzie…
-Milcz! Mówiłem ci, że masz nie poruszać tego tematu!
-Tom, nie możesz jej wiecznie unikać…
-Dobra, za dwie godziny mamy samolot, na wieczorze kawalerskim na pewno będę. Do zobaczenia.
-Tom…
-Cześć. – i wcisnąłem czerwoną słuchawkę. Właśnie poruszył temat tabu. W mojej głowie zaczął kłębić się natłok myśli. Tyle razy go prosiłem… A zresztą nieważne, to co było to już było i raczej się tego nie odwróci, trzeba żyć przyszłością, bo w końcu gdybym cały czas miał tkwić w przeszłości nigdy nie rozwinąłbym skrzydeł jako gitarzysta, co, nieskromnie mówiąc, idzie mi dość niesamowicie. Przed naszym wylotem na Malediwy, zdążyliśmy dokładnie z Georgem i Gustavem ustalić szczegóły wieczoru kawalerskiego, który musi na długo pozostać w pamięci mojego brata. Spojrzałem na zegarek i ku mojemu przerażeniu zorientowałem się, że jeśli w tej chwili nie opuścimy hotelu, samolot do Niemiec po prostu odleci bez nas. Tak więc chcąc nie chcąc powlokłem się do środka i udałem się prosto, choć dość powoli, do naszego pokoju
-Kochanie, gdzie ty byłeś? – zatroskana Franziska powitała mnie w drzwiach. Chyba właśnie wystawiłem jej cierpliwość na dużą próbę
-Przepraszam skarbie – odpowiedziałem, podchodząc do niej – Wiesz, że ta pierdoła kompletnie sobie nie radzi, chyba im szybciej tam wrócę tym lepiej…
-No tak, wiesz, ile mam jeszcze do przygotowania przed tym ślubem? Nawet sobie nie zdajesz sprawy, nie wiem czy się wyrobię… Na jutro mam wykupiony karnet do spa. Później, muszę zaliczyć jeszcze fryzjera, kosmetyczkę… Przecież muszę wyglądać olśniewająco!
-Kochanie, ty zawsze wyglądasz olśniewająco -   odparłem, całując ją w policzek, a następnie zabrałem wszystkie rzeczy z pokoju i razem udaliśmy się do recepcji, gdzie nasze walizki zostały przejęte przez pracowników hotelu, którzy zagwarantowali nam, że aż do dotarcia na lotnisko nie musimy się o nie martwić. Wyszliśmy więc przed budynek, cudem udało nam się złapać jedną wolną taksówkę, otworzyłem drzwi przed moją dziewczyną, a kiedy ona zajęła swoje miejsce, sam usiadłem koło niej, złapałem ją za rękę i tym samym rozpoczęliśmy długą podróż, na końcu której, czekało mnie , tak długo odwlekane, zmierzenie się z przeszłością.