środa, 4 lutego 2015

35. I will be loved...

Praktycznie wszyscy goście patrzyli raz na Toma raz na mnie spodziewając się jakiejś akcji.
Z twarzy Kaulitza momentalnie zszedł uśmiech i po zerknięciu raz w moją stronę również odmówił wzięcia udziału w tańcu
- nie ma nawet mowy!- protestowałam gdy Zuza, Mary, Monica i inni próbowali namówić mnie na taniec
- no ale co ci szkodzi?- zapytała Monica
- może to do ciebie nie dotarło ale ten pacan był kiedyś moim chłopakiem
- i?- zapytała dziewczyna
- no co i?! NIE. MA. NAWET. MOWY.- powiedziałam krzyżując ręce na piersiach i zrobiłam minę obrażonego dziecka
- wiesz, że wyglądasz teraz jak trzylatka?- zapytała Zuza ze śmiechem za co ja posłałam jej mordercze spojrzenie- uważam, że przesadzasz to jest tylko jeden głupi taniec, pięć minut i będziesz wolna
- OBIECAŁAŚ mi, że będę miała z NIM jak najmniej wspólnego- powiedziałam przez zaciśnięte zęby wskazując na parszywego typa, wokół którego zebrali się pozostali członkowie zespoły
- oj Majka no weź, przecież wiesz, że to nie było zaplanowane…- do rozmowy włączyła się Mary
- mam super pomysł… jedna z was- tu wskazałam na Moinicę i Mary- mnie zastąpi bo ja tego gnoja prędzej zabiję, niż przestanie grać muzyka
- nie ma tak dobrze kochana- powiedziała Monica- złapałaś welon i wyjdziesz na parkiet zgodnie z tradycją, przecierpisz te pięć minut a później będziesz mogła o nim zapomnieć- dodała zniecierpliwiona
- mowy nie ma!- tupnęłam nogą- poza tym znając moje szczęście za chwilę znów coś się wydarzy i znowu będę musiała mieć do czynienia z tym gamoniem
- Majka posłuchaj mnie, to nie jest zastrzyk tylko taniec chociaż zdaję sobie sprawę że w twoim wypadku będzie bolało podobnie- powiedziała Zuza patrząc mi głęboko w oczy- ale błagam cię nie rób sceny i nie zniżaj się do jego poziomu… wiem, że to jest trudne i że to on spieprzył sprawę bo przez miesiąc codziennego słuchania twoich żali przez słuchawkę zdążyłam się zorientować jak się sprawy mają. Ale ja uważam, że to ci wyjdzie na dobre a wież mi, nie chciała bym niczego złego dla swojej siostry- blondynka przytuliła mnie mocno po czym znów spojrzała prosto w oczy- ten jeden raz bądź dzielna, wyjdź tam i pokarz, że jesteś górą
- ale ja…
- Maja naprawdę, poboli ale później będzie lepiej- dodała
- ale… no dobra- powiedziałam czując wszechogarniającą bezsilność- ale masz PRZERĄBANE, zamorduję cię zaraz po tym jak skończę z nim–powiedziałam obrażona po czym zostałam niemalże siłą wciągnięta na parkiet przez zadowolone z siebie dziewczyny
- tak, tak też cię kocham!- zawołała za mną blondynka nic nie robiąc sobie z gróźb skierowanych pod jej adresem
- nie nie nie- usłyszałam protest swojego ex, który stał otoczony przez grupkę chłopaków z Tokio Hotel i jeszcze paru innych osób najwyraźniej też broniąc się przed tym co zgotowali dla nas państwo młodzi
- jeżeli ten debil nie przyjdzie tu zanim policzę do dziesięciu to się rozmyślę- powiedziałam głośno- raz… dwa… trzy…
- Tom zamknij się i bądź mężczyzną-powiedział Georg i z całej siły popchnął swojego kumpla tak, że wcześniej wspomniany osobnik, który jak wszyscy doskonale wiedzą jest skończoną ofermą, wpadł na mnie
- sorry- powiedział tylko nawet nie zaszczycając mnie spojrzeniem
- idiota- warknęłam groźnie mrużąc oczy
-ej! Zawsze musisz być o wszystko wściekła i wszystkich obrażać?- zapytał mierząc mnie wzrokiem
- ja przynajmniej nie wykorzystuję innych i nie śpię z byle kim … ta twoja jak jej tam Franziska musiała być najwidoczniej aktem desperacji…
- nie twoja sprawa czy była…
- yyy może tak włączycie tą muzykę zanim się na siebie rzucą?- zapytał Gustav na wszelki wypadek zbliżając się w naszą stronę
- kretyn
- idiotka
- debill
- rozpieszczona smarkula
- i kto to mówi… ta smarkula ma przynajmniej wyższe wykształcenie nie to co ty… w tym momencie zabrzmiały pierwsze słowa She will be loved Maroon 5
-ughh nienawidzę ich- powiedziałam wściekła. Cała sala uważnie obserwowała każdy nasz ruch
- ja też- stwierdził Kaulitz
- nie chcę tego robić – dodał
- no to witaj w klubie- westchnęłam trochę spuszczając z tonu
- nie jesteśmy w klubie tylko w… - zaczął Tom głupkowato
- nie ważne- pokręciłam głową zirytowana- to może… - niespodziewanie poczułam dłoń na swoim biodrze i zaskoczona spojrzałam na Kaulitza, który wcale nie wyglądał na zadowolonego
- miejmy to już za sobą- stwierdził bez emocji a mnie coś dziwnie zakuło, nie bez oporów dotknęłam swoją prawą dłonią jego lewej a drugą położyłam na jego ramieniu i zaczęliśmy wirować po parkiecie wśród oklasków i wiwatów. Przez chwilę między nami panowała absolutna cisza a powietrze zdawało się tak gęste, że można było by je kroić nożem… chcąc jakoś przeżyć ten moment przymknęłam powieki i dałam się prowadzić
- nie sądziłem, że to powiem, ale z nikim mi się tak dobrze nie tańczyło- usłyszałam nagle głos Toma i zaskoczona otworzyłam oczy
- to jest rzecz, której mi chyba najbardziej brakowało- usłyszałam swój własny głos zanim zdążyłam ugryźć się w język. Mówią, że pierwsza miłość nie rdzewieje i jest w tym ziarnko prawdy. Mogłam uciekać przed tym, chować się po kątach, szlochać w poduszkę ale nie ważne jak bardzo chciałam uciec przed prawdą ona wciąż działała na mnie jak kubeł zimnej wody. Sprowadzając na ziemię i powodując, że zdawałam sobie sprawę z tego, że nie ważne jak bardzo zostałam skrzywdzona, nie ważne jak wiele razy mówiłam, że nienawidzę Toma Kaulitza, i tak w głębi duszy coś do niego czułam
-pamiętasz w Austrii tamten wieczór gdy wymknęliśmy się z oblężonego hotelu by pójść na randkę i tańczyliśmy na śniegu
- tak, pamiętam też jak zwaliłeś się z huśtawki- dodałam kąśliwie
- nie moja wina, było ślisko!- Tom próbował się bronić
- ta jasne wmawiaj sobie- lekko się zaśmiałam
- a pamiętasz zawody na snowboardzie?- zapytał
- tak, i pamiętam też co działo się po tym, jak przegrałeś
- ughh nie przypominaj mi, tyłek bolał mnie przez tydzień… kiepski z ciebie instruktor- stwierdził z szelmowskim uśmiechem. Nie postrzeżenie dystans między nami zaczął się zmniejszać
- ach to były czasy… wszystko było łatwiejsze- spojrzałam na Toma i czułam, że zaczynam rozpływać się w jego czekoladowych tęczówkach, nogi stawały się miękkie… nie nie to się nie może dziać się na prawdę- myślałam gorączkowo, ale intensywność jego spojrzenia robiła swoje i skutecznie mieszała mi zmysły
- gdybyśmy…- dłoń Toma nieznacznie zjechała z moich  bioder a dystans zmniejszył się jeszcze bardziej, do tego stopnia, że czułam jego gorący oddech na swojej szyi. I nagle skończyła się piosenka i poczułam się tak, jakby ktoś włączył play po długiej pauzie… do moich zmysłów zaczęły dobiegać różne bodźce, gwar osób rozmawiających dookoła, czyiś śmiech, to że za oknem robiło się ciemno. Spojrzałam na mężczyznę stojącego przede mną jeszcze raz
- to nie jest w porządku, tak nie może być- szepnęłam
- ale Maja- powiedział wyraźnie zdziwiony Tom
- przepraszam- wyminęłam go i tak szybko, na ile pozwalały mi dwunastocentymetrowe szpilki wybiegłam z sali czując, że do oczu zaczęły napływać mi łzy. Słyszałam, że wiele osób w tym także ON wołało za mną moje imię ale to mnie nie zatrzymało. Płacząc wybiegłam z zamku i udałam się w stronę kilku ławek w ogrodzie, nie patrząc na nic usiadłam na jednaj z nich i zaczęłam płakać chowając twarz w dłoniach
- niech zgadnę, pan młody to twój ex- usłyszałam głos za plecami a po chwili ktoś usiadł koło  mnie na ławce
-nie wiele się pomyliłeś- wybełkotałam nie zaszczycając spojrzeniem swojego rozmówcy
- hmmm daj mi się zastanowić… chodzi o drugiego Kaulitza?- nieznajomy nie dawał za wygraną
- tak… ale to nie jest twoja sprawa, nawet się nie znamy- uniosłam głowę by przyjrzeć się mężczyźnie, który najwyraźniej nie miał tu  nic lepszego do roboty niż zagadywanie nie znajomych dziewczyn( brzmi podejrzanie…)
-jestem Jacob- całkiem przystojny facet mniej więcej w moim wieku wystawił dłoń którą ja uścisnęłam
-Maja
- hmmm bardzo ładne imię, nie jesteś stąd prawda?- zapytał
- nie, przyjechałam z Polski- wzruszyłam ramionami nie bardzo wiedząc dokąd zmierza ta rozmowa
- czyli strona panny młodej- bardziej stwierdził niż zapytał Niemiec przyglądając mi się- więc powiedz, co mój brat cioteczny zrobił, że taka piękna Polka wylewa łzy?- zapytał
- jesteś kuzynem Kaulitzów? – zapytałam wyraźnie zdziwiona
- tak, nasze matki są przyrodnimi siostrami- wzruszył ramionami
- nigdy o tobie nie słyszałam- stwierdziłam
- można powiedzieć, że nie jesteśmy z chłopakami jakoś specjalnie blisko, jako rodzina zwykle spotykamy się podczas rodzinnych uroczystości, a ostatni raz widziałem ich na ślubie Simone i Gordona czyli trochę temu… ale mniejsza oto… powiedz, co cię trapi?
- Tom był moim chłopakiem i nie mogę wybaczyć mu tego co mi zrobił-powiedziałam bez ogródek
- no tak starszy bliźniak zawsze był „łamaczem kobiecych serc”- zaśmiał się cytując jeden z nagłówków gazet co sprawiło, że przygryzłam dolną wargę
- ale niech zgadnę… mimo tego, jak wielką niechęć czujesz w stosunku do niego… nadal w głębi duszy coś się między wami tli- stwierdził
- no cóż… chyba można tak powiedzieć- sama nie wiedziałam czemu zwierzałam się dopiero co poznanemu facetowi, który równie dobrze mógłby być rządnym newsów paparazzi, jednak wbrew zdrowemu rozsądkowi mówiłam dalej
- on ma inną… taką totalnie pustą i plastikową lalę- Franziskę i wydaje się szczęśliwy
- no cóż… szkoda, że nie widzi jaką piękną dziewczynę wypuścił z objęć- puścił do mnie oko po czym wstał i wciągnął dłoń w moim kierunku
- uważam, że nie powinnaś pozwolić, by to cię dręczyło… chcesz jeszcze dobrze się bawić dzisiejszego wieczoru?- zapytał z uśmiechem
- sama nie wiem…- zaczęłam niepewnie
- no nie daj się prosić – powiedział Jacob
- raz kozie śmierć- podałam mu dłoń po czym wstałam
- pani pozwoli- tym razem podał mi ramię udając stary akcent

- dlaczego czuję, że będę tego żałować?- zapytałam ze śmiechem  i ruszyliśmy w stronę Sali balowej.