sobota, 21 czerwca 2014

24. Ostatnia noc wolności


-Zuza…? – zawołałem niepewnie, wchodząc do domu, w którym na pierwszy rzut oka nie było nikogo, lecz wszyscy pewnie jeszcze spali. Była dopiero 9 rano, jednak uznałem, że czas najwyższy wracać po tym, jak bez słowa wyjaśnienia zostawiłem swoja narzeczoną w restauracji z jej rodzicami. Wiem, że nie powinienem się tak unosić i moja reakcja byłą zdecydowanie przesadzona, ale jej ojciec jest tak denerwującym człowiekiem, więc kiedy zaczął wygłaszać teorie, że według niego takich nierobów bez wykształcenia (bo nie dociera do niego fakt, że wyższe studia nie są jedyną drogą w życiu) to powinno się siłą przymuszać do jakiejś pracy, najlepiej ciężkiej i to fizycznej, miałem dwie opcje. Wydrzeć się na niego, czego Zuza nigdy by mi nie darowała, albo po prostu wyjść, więc wybrałem ta drugą. Noc spędziłem u Toma, bo szczerze mówiąc bałem się tego, w jakim stanie zastanę moją ukochaną, bo to, że się wściekła, jest pewne. Przy okazji Tom zdradził mi kilka szczegółów dotyczących dzisiejszego wieczoru kawalerskiego, więc z tego co udało mi się wywnioskować, plan jest taki, że po prostu idziemy do klubu i nawalamy się w trupa, w, jak on to nazwał ,,moją ostatnią noc wolności”. I też właśnie to, że dzisiejszą noc znów spędzimy osobno zmusza mnie do odnalezienia mojej narzeczonej w tej chwili i wytłumaczenia tego, co zaszło zeszłego wieczoru. Całkowicie pewny, że zastanę ją w naszej sypialni od razu tam poszedłem, jednak pomieszczenie okazało się być całkiem puste. Zaskoczony zacząłem zastanawiać się czy to możliwe, żeby Zuza też nie wróciła, ale po chwili przypomniałem sobie, że przecież jej rodzice zatrzymują się u nas, więc jej obecność tutaj jest obowiązkowa. Zacząłem przeszukiwać dom, a kiedy od niechcenia wszedłem do pomieszczenia, w którym znajduje się dosłownie wszystko, ku mojemu wielkiemu zdumieniu, moim oczom ukazała się moja przyszła żona i jej przyjaciółka, śpiące razem na turystycznym, dmuchanym materacu. Całe one. Odgrodzone od świata tylko w swoim towarzystwie. Uśmiechnąłem się na widok ukochanej, która spała z lekkim uśmiechem na twarzy, jednak coś mówiło mi, że bynajmniej nie zasnęła będąc szczęśliwa. Ech… Podszedłem bliżej, ukucnąłem po jej stronie i delikatnie, tak, żeby za gwałtownie jej nie obudzić, dotykając jej twarzy, szepnąłem
-Kochanie… - Zuza od razu otworzyła czerwone oczy, więc miałem rację, że płakała. Chyba znów przez mnie.
-Bill… - powiedziała słabym głosem – Jesteś tu… - i bez słowa rzuciła mi się na szyję, niemalże zwalając mnie z nóg
-Jestem skarbie, jestem – powiedziałem jej do ucha – Kochanie, przepraszam cię…
-To ja cię przepraszam – odpowiedziała, cały czas wtulona we mnie – powinnam przewidzieć, że to się tak skończy…
-A ja powinienem się na to przygotować. I tak nie reagować. W końcu to z Tobą się żenię, nie z Twoimi rodzicami, prawda? Zuza… Czy wy wieczorem postanowiłyście się upić…?!
-Y… No może troszeczkę… - widać było, że nie czuje się najlepiej
-Zostawić was na chwilę… - usłyszałem jej cichy śmiech ale wiedziałem, że jeszcze kilka godzin snu się jej przyda. Zwłaszcza, że z tego co wiem, dzisiaj  nocy też bez alkoholu się nie obędzie – No chodź, malutka… - wziąłem nie wypuszczającą mnie z objęć Zuzę na ręce i po chwili położyłem już w naszym łóżku. Kiedy ją przykryłem, złapała mnie za rękę…
-Zostaniesz ze mną..?
-Nigdzie się nie wybieram – oparłem z uśmiechem, położyłem się przy swojej narzeczonej, a ona natychmiast położyła głowę na moim ramieniu – Co ci się śniło? – zapytałem, a kiedy zobaczyłem jej zdziwioną minę dodałem – na materacu, uśmiechałaś się przez sen
-a… wtedy. Ty – uśmiechnęła się
-O… to miłe – odpowiedziałem, bardzo zadowolony – ale coś konkretnego? – chciałem wiedzieć
-Nie… Właśnie nie… Po prostu Ty. I to było… takie… piękne… - ostatniego słowa prawie nie usłyszałem, bo organizm Zuzy tez stwierdził, że pilnie potrzebuje snu. Patrząc na śpiącą ukochaną zacząłem myśleć tradycyjnie o tym, że moje życie właśnie wywraca się o 180 stopni, jednak po chwili ja również straciłem kontakt z rzeczywistością…
godz. 16
-Kaulitz debilu jeden, zostawić cię na chwilę samego!!! – ledwie otworzyłem oczy, a już moich uszu doszedł wrzask mojego brata.
-Ococichozi…??? – gwałtowne wyrwanie z głębokiego snu zdecydowanie nie sprzyja efektywnej pracy organizmu. Leniwie spojrzałem na zegar na ścianie i ku mojemu przerażeniu, właśnie minęła 16. Czyli przespałem praktycznie cały dzień. Natychmiast zerwałem się na równe nogi, czym mało taktownie obudziłem śpiącą koło mnie Zuzannę
-Co się dzieje…? – Zuza też potrzebowała chwili żeby dojść do siebie
-Zuzka, a miałem cię za w miarę inteligentną… Wiecie o tym, że ostatni wieczór przed zawarciem tego tam… no… związku małżeńskiego czy jak to się tam nazywa, spędza się w towarzystwie przyjaciół, w knajpie… A NIE ŚPIĄC!!!
-Tom, ale wyluzuj się trochę… - usiłowałem uspokoić brata, ale on ani myślał być spokojny
-JAK JA CIĘ ZARAZ WYLUZUJĘ… Macie po pięć minut, żeby doprowadzić się do względnego porządku!!!
-Tom czy ty mógłbyś łaskawie wynieść swoje szanowne cztery litery z naszej sypialni…?! – mojej ukochanej nie spodobała się awantura zrobiona przez mojego brata
-Zuza, a ty mogłabyś ruszyć swoją szanowną osobę i zjawić się wreszcie na dole, bo nie powiem, od jakiegoś czasu tam na was czekamy…?! – mierzyli się przez chwilę wzrokiem, Zuza, podeszła do niego i zadzierając głowę do góry spojrzała mu prosto w oczy
-Dupek
-Dziecko – Zuza nienawidziła, kiedy wypominało się jej naszą 6 letnią różnicę wieku,  jednak  tylko się uśmiechnęła, wyminęła brązowowłosego i zniknęła za drzwiami łazienki.
-No i co tak stoisz jak widły w gnoju? – rzucił do mnie – Za trzy minuty na dole. Ruszaj się! – Dobra, prawda jest taka, że nie mogę się doczekać tego całego wieczoru, chociaż z tego co wiem plan jest po prostu taki, żeby nikt z niego nic nie pamiętał. No i dobrze. tak więc w pośpiechu doprowadziłem się w miarę do porządku, a kiedy zszedłem na dół (wyglądało na to, że moja narzeczona potrzebuje więcej czasu niż ja) w salonie siedział mój brat i Monica. Coś mi się nie zgadzało…
-Czy to znaczy, że dzisiejszy wieczór Zuza spędzi w towarzystwie Monici, a ja w twoim…?
-Ty jesteś taki głupi sam z siebie czy ci za to płacą? – pokręcił głową z politowaniem – Reszta już czeka, wszystko ustalone, nie zapominaj że masz najbardziej odpowiedzialnego świadka pod słońcem – chyba mówił o sobie – No chodź, przed tobą ostatnia noc twojej wolności!
-A Zuza…? – zapytałem, kiedy mój brat już niknął za drzwiami
-Bill, luz, zaopiekuję się twoją księżniczką. Jeszcze się sobą znudzicie, a teraz idź i daj się ponieść w tą ostatnią noc – powiedziała z uśmiechem, na co ja, niemniej zadowolony dołączyłem do Toma siedzącego już w taksówce. Mam nadzieję, że podczas naszego dzisiejszego wieczoru nie natkniemy się na jakichś upierdliwych paparazzi, bo inaczej już widzę nagłówki gazet, wrzeszczące ze wszystkich stron, jak to dawni członkowie Tokio Hotel upijają się w trupa dzień przed ślubem wokalisty. Koszmar. Chociaż z drugiej strony, podobno nie ważne jak piszą, byleby nazwiska nie przekręcili, tak?
5 godzin później
-No i widzisz młody… - wybełkotał Georg, w jednej ręce trzymając opróżnione już do połowy pół litra, a drugą poklepując mnie po plecach – Ostatnia… noc… wolności… - i zdrowo pociągnął z butelki
-Wcale niee… – chciałem brzmieć inteligentnie, jednak hektolitry wódki zrobiły swoje – Ja… ją… kooocham…
-Gównopraaawdaa…  – odezwał się leżący na pobliskiej kanapie Gustav  – Kobiety to złooo… yhhh… - usiłował się podnieść, jednak po chwili dął sobie z tym spokój – Ży.. ży.. żyjesz jak wewięzieniu…
- Panie prosząpanóóóów… - zaśpiewał Tom, wstając i próbując przejść kilka kroków po prostej, jednak po chwili on wylądował na podłodze, a butelka, którą trzymał rozprysła się na milion kawałków… Leżąc wśród stłuczonego szkła, zaczął rozmawiać sam ze sobą – No i wiiidzisz Tom… Życiejestdodupy… Nieno… Tooom… Taki zajebistyfacetjakty… I will always loveyou!!! – nastepnie podczołgał się do Georga – Kooochamcię…!
-Jaaaa wcale cieneichce…! – Georg wyraźnie opierał się zalotom Toma – Ja mam Moooni… cę… - i kolejny wielki łyk
-a jaa… mam… różowegojednorożca…! – zrobiłem wielkie oczy
-kur.. waaaa… - wyrwało mi się, po opróżnieniu kolejnej butelki – szaaaalenie miprzykro… alee… - wskazałem na pustą butelkę – niemaaa!
-Patataj! – Tomowi zaczęło się wydawać, że dosiada swojego różowego jednorożca. Po chwili zwrócił się do kelnerki, która zaopatrzyła nas w nową dostawę alkoholu – Hejmaaała… Zatańczyszzemną…?! – dziewczyna uśmiechnęła się jakby właśnie wygrała milion w totolotka i po chwili, lekko podtrzymując mojego brata, znaleźli się na parkiecie
-ale serio stary… - Gustav znów próbował przemówić – Niepakujsiewtooo… - jego wypowiedź zakłóciła serio niekontrolowanej czkawki
-a Zuuuza nielubitruskawek…. jak Mo..mo…można nielubictruskawek…?! – i chcąc utopić frustracje sięgnąłem po kolejne pół litra
-I tyyyymowisz… - usiłował wypowiedzieć się Georg – że wy jesteściesobie przee… prze… przeznaczeni…?!- i dokładnie kiedy mój przyjaciel przywalił głową o stół i tak już został, a ja, siedziałem z kieliszkiem w dłoni, który ledwo mogłem utrzymać, myślałem że za chwilę podzielę jego los, zobaczyłem kolejną kelnerkę, która podeszła do naszego stolika. I ostatnie co pamiętam, to jak szliśmy razem przez tłum…

środa, 4 czerwca 2014

23. Wpadłyśmy w jedno wielkie bagno

Po raz kolejny tego dnia płakałam, gdy tylko zniknęłam za zakrętem kręconych schodów pozwoliłam łzą płynąć strumieniami po policzkach i przyśpieszyłam kroku. Gdy w końcu znalazłam się w teoretycznie swoim pokoju rzuciłam się na łóżko i z bezsilności zaczęłam wrzeszczeć w  poduszkę, dlaczego Tom musiał być takim debilem? To znaczy zawsze był lekko niedojrzały i miał wybujałe ego ale w tej chwili przeszedł samego siebie, w ogóle nie go nie poznawałam i szczerze mówiąc spodziewałam się czegoś innego po naszym pierwszym spotkaniu po tylu latach zamiast tego już ostatecznie pogrzebaliśmy szansę na pogodzenia się i złagodzenie sytuacji i oficjalnie zostaliśmy wrogami.
Nie wiem ile leżałam na łóżku płacząc i rozmyślając o wspólnych chwilach spędzonych w Austrii i nie tylko. Z odrętwienia wyrwał mnie odgłos otwieranych a później zamykanych z hukiem drzwi i myślałam, że to zrozpaczony narcyz którym nie wątpliwie był Tom rozładowuje swoje frustracje na biednych drzwiach jednak okazało się, że nie miałam racji bo gdy podniosłam głowę okazało się, że za oknem było już ciemno co oznaczało, że w którymś momencie musiałam się zdrzemnąć a poza tym było słychać wyraźnie poddenerwowany głos Zuzy dochodzący z dołu
- Bill?!- krzyknęła jednak odpowiedziała jej cisza- Halo?! Jest ktoś w domu?!- zapytała chciałam jej odpowiedzieć ale w końcu stwierdziłam, że to nie ma sensu i ponownie opadłam z jękiem na materac. Kroki Zuzy dało się teraz słyszeć na schodach, widocznie szła do swojej sypialni jednak nie wiem dlaczego weszła do mojego pokoju
- Majka?! Co ty tutaj robisz?- zapytała wyraźnie zdziwiona moim widokiem
- mogłabym cię spytać o to samo- burknęłam nawet na nią nie spoglądając
- widziałaś może Billa?- zapytała wyraźnie zdenerwowana nic sobie nie robiąc z tego że w danej chwili przeżywałam katusze
- nie a to drugiego bliźniaka owszem- powiedziałam wciąż na nią nie spoglądając- nie miałaś być czasem na obiedzie z rodzicami?- zapytałam unosząc głowę i posyłając jej zdziwione spojrzenie
- miałam i byłam ale oczywiście się to źle skończyło bo rodzicom coś odbiło i zaczęli mówić o dzieciach a później tata i Bill się… czekaj czekaj …. Jak to widziałaś drugiego bliźniaka?!- wykrztusiła wyraźnie zdziwiona ale przecież nie no to nie możliwe, zabiję tego pajaca wy się mieliście nie spotkać aż do ślubu! No i cały plan wziął w łeb- złapała się za głowę
- czekaj czekaj możesz powtórzyć?- poderwałam się z miejsca i spojrzałam na przyjaciółkę po raz pierwszy tak naprawdę się jej przyglądając i szczerze mówiąc wcale nie prezentowała się lepiej niż ja. Makijaż spływał jej po policzkach o wskazywało na to, że płakała, kok który zrobiła sobie przed wyjazdem na lotnisko teraz bardziej przypominał ptasie gniazdo a granatowa sukienka pokryta była plamami błota
- Kolacja się nie udała bo tata i Bill…
- nie nie to, to drugie  
- ale, że co?- Zuza zrobiła głupią minę a ja zbyt dobrze ją znałam, żeby uwierzyć, że czegoś nie ukrywa
- plan? A to chodziło mi o to, żebyście się z Tomem nie pozabijali przed ceremonią- powiedziała
- yhmm dobra powiedzmy, że ci wierzę- powiedziałam
- a tobie co się stało?- zapytałam wskazując na sukienkę
- biegłam- powiedziała tylko
- Zuza- westchnęłam i spojrzałam przyjaciółce w oczy- wpadłyśmy w jedno wielkie bagno wiesz o tym prawda?
- taaa…- powiedziała tylko po czym rzuciła się na łóżko koło mnie
- dlaczego życie musi być takie skomplikowane?- zapytała płaczliwym głosem przytulając do siebie poduszkę
- nie wiem ale mam dosyć- dołączyłam się czując kolejną falę łez po chwili obydwie płakałyśmy
- a najgorsze, że nie wiem gdzie on jest- powiedziała po chwili Zuza
- a ja muszę znosić tego debila przez kolejne dwa dni i patrzeć na tą jego wymodelowaną dziunię- powiedziałam przez łzy
- Franziskę? Też za nią nie przepadam- dodała Zuza
- jest taka pusta
- i głupia
- i blond….
- co on w niej w ogóle widzi?
Pół godziny później wciąż kontynuowałyśmy naszą niezwykle rzewną konwersację tylko tym razem siedząc na podłodze w pokoju dziennym obżerając się lodami i popijając wódką z tonikiem a z każdym kieliszkiem rozżalałyśmy się coraz bardziej
- moi rodzice chcą dzieckaaleja nie i Billchyba niej..steśmy na to gotowi- wybełkotała Zuza dolewając sobie kolejny kieliszek
- tymaszpr zynajmnie jakieśper spektywy a ja co?... skończę jako zrzędliwastara panna z setką kotów… Zuza- spojrzałam przyjaciółce w oczy- ja nawetnielubię ko… tów- dodałam starając się mówić w miarę składnie i wyraźnie ale na próżno
- przyzwyczaisz się chcesz… tokupię ci kotka- powiedziała
- co to do cholery ma być?!- usłyszałam przeraźliwie głośny wrzask, który dudnił mi w uszach niczym dźwięk startującego odrzutowca
- błagam trochę ciszej- powiedziała Zuzka
- macie się w tej chwili zbierać, czy wy na głowy poupadałyście?! Został jeden dzień do ślubu a wy postanowiłyście się upić nie no tylko pogratulować a jaki tu syf…
- Mary ja cię ostrzegam, jeżeli nie zamkniesz buźki to ci zrobię krzywdę- powiedziałam nie otwierając oczu
- nie marudź mi tutaj tylko wstawaj- powiedziała amerykanka i nagle na mojej twarzy i nie tylko wylądowało coś mokrego. Momentalnie poderwałam się otwierając oczy… i to był błąd bo poczułam się tak jakby bokser skasował mi czaszkę- z jękiem zasłoniłam oczy
- co ty wyprawiasz?!- wykrzyknęłam a Zuza tylko jęknęła zapewne nie mogąc znieść natężenia decybeli
- doprowadzam was do porządku- powiedziała podając mi butelkę wody mineralnej i białą tabletkę a podobny zestaw położyła obok Zuzy
- macie piętnaście minut żeby doprowadzić się do porządku- powiedziała wychodząc z pomieszczenia
- Zuza musisz wstać powiedziałam przy okazji po raz pierwszy od wczorajszego wieczoru przyglądając się pokojowi i muszę przyznać, że nieźle zabalowałyśmy na podłodze walały się opakowania po lodach i butelki - no pięknie –pomyślałam wciąż próbując walczyć z kacem
- Zuza?
-co?- zapytała dziewczyna dalej leżąc na podłodze
- wstawaj mam pomysł- powiedziałam biorąc jej tabletkę i wodę
- no ty chyba żartujesz- wymamrotała
- wstawaj, wstawaj, nie pożałujesz bo to jest genialny pomysł powiedziałam zadowolona z siebie. Zuza opornie podniosła się z podłogi zasłaniając z jękiem oczy
- co ty kombinujesz?- zapytała
- pamiętasz ten pokój na drugim piętrze, który Bill kiedyś chciał zamienić w bibliotekę ale ostatecznie skończył jako graciarnia?- zapytałam szeptem
- tak…- powiedziała powoli dziewczyna uważnie się mi przyglądając spod przymrużonych powiek
- tam jest nasz campingowy materac i o ile się nie mylę wciąż jest nadmuchany- powiedziała  a Zuza wyszczerzyła ząbki w uśmiechu
- Maja… jesteś geniuszem- powiedziała
- no wiesz ja się nie chwalę no ale cóż ma się to coś- powiedziałam gdy szłyśmy w stronę wspomnianego pokoju
- a co będzie jeżeli będzie jakaś nagła sytuacja i trzeba będzie coś załatwić?- zapytała Zuza gdy obydwie leżałyśmy na dmuchanym materacu
- Bill się tym zajmie
- a jak ktoś przyjedzie?
- Bill się tym zajmie
- a jak zadzwonią w sprawie tortu
- to też twój szanowny narzeczony się tym zajmie- odpowiedziałam już lekko podirytowana
- nie sądzisz, że go wykorzystuję?- Zuza nie dawała za wygraną
- nie
- a jak…
- Zuza!
- co?

- cokolwiek się stanie nie martw się, na dole jest jakieś pięćdziesiąt osób, które na pewno sobie poradzą … mniej gadania więcej spania – powiedziałam przewracając się na drugi bok i zamknęłam oczy już po chwili odpłynęłam o krainy Morfeusza….