poniedziałek, 20 stycznia 2014

16. Prezent (przed)ślubny

-Kaulitz co ty robisz?-  zapytała zdezorientowana Zuza gdy niespodziewanie podniosłem ją do góry i usadziłem na kucyku
- panie wybaczą ale porywam królewnę by spędzić z nią dzisiejszy, jakże uroczy dzień- powiedziałem po czym przy akompaniamencie  oklasków, śmiechów pisków i fleszy wyprowadziłem kucyka na zewnątrz
- Bill zabiję cię, jesteś niemożliwy- powiedziała dziewczyna- oszczędź biednego kucyka- dodała zeskakując i drapiąc zwierzę po nosie… 
-no skoro nalegasz- wzruszyłem ramionami po czym podszedłem do dziewczyny w kowbojskim kapeluszu, która pomogła załatwić mi całe przedsięwzięcie zwróciłem jej konia i odwróciłem się do Zuzy - skoro biały kucyk ci nie odpowiada… czy zadowoli cię czerwony mustang z białą tapicerką?- zapytałem z przebiegłym uśmiechem na twarzy po czym wskazałem na zaparkowane nie daleko ca brio. Usłyszałem krótki, zduszony okrzyk.
- Bill ty… nie… no ale jak?- zapytała Zuza po czym z piskiem podbiegła do samochodu- skąd go wytrzasnąłeś?- wykrztusiła z siebie
- to słodka tajemnica - powiedziałem po czym dodałem- wybacz ale muszę zdjąć tą zbroję bo czuję się jak w saunie parowej- poszedłem się przebrać podczas gdy Zachwycona Zuzia podziwiała maszynę
- wciąż nie mogę uwierzyć że to wszystko dla mnie zrobiłeś- powiedziała gdy mknęliśmy autostradą w stronę Berlina -  no i w ogóle jak wszyscy poradzą sobie bez nas? - Zapytała zaniepokojona
- spokojnie, wszystkim się zająłem. Tom nie ma nic do roboty więc razem z Monicą słucha zażaleń ciotek, Gustav i Georg zajęli się dekoracjami i cateringiem( chociaż nie byłem pewien czy to był najlepszy pomysł) no a Mary i Maja na pewno poradzą sobie z sukienkami
- ale …
-żadnych ale, dzisiaj masz wolne więc zabieram cię do Tropical Island
- ty chyba żartujesz, do tego parku wodnego? – zapytała z wielkim uśmiechem na twarzy
- tak- powiedziałem zadowolony z siebie
- a samochód?- zapytała
- co samochód?- zapytałem zdezorientowany
- no przecież powinieneś go zwrócić właścicielowi ni i na pewno nie ucieszy się z liczby kilometrów które przybędą mu na liczniku do tego paliwo…
- o to się nie martw… a to cudeńko- wskazałem dłonią na wnętrze klasycznego wozu z lat siedemdziesiątych sprowadzonego prosto ze stanów- jest… twoje
- że… co przepraszam bardzo?!- wykrztusiła Zuza patrząc na mnie jak na kosmitę
- no normalnie, to miał być twój prezent ślubny ale zważywszy na okoliczności postanowiłem dać ci go wcześniej…
-ale… ale… - moja narzeczona nie była w stanie powiedzieć nic logicznego. – Musiałeś wydać na niego cały majątek! - plan się udał. Patrząc na Zuzę skierowałem samochód na pobocze, po czym wyłączyłem silnik i odwróciłem się w jej stronę – Naprawdę, nie musiałeś… - położyłem palec na jej ustach, żeby wreszcie móc coś powiedzieć
-Kochanie – zacząłem – Jesteś dla mnie najważniejsza i wierz mi, że żadne pieniądze nie są w stanie oddać tego, ile dla mnie znaczysz…
-Ale mimo wszystko nie musiałeś aż… - znowu się wtrąciła
-Wiesz co? – zapytałem – Mogłabyś tylko czasami trochę mniej mówić – dodałem po czym zatkałem jej usta pocałunkiem, uniemożliwiając dalszą rozmowę. Moja narzeczona wcale się nie opierała, co uznałem za definitywny koniec naszego sporu.
-Dziękuję – szepnęła po chwili - jesteś kochany- powiedziała i po raz kolejny cmoknęła mnie w policzek – mam nadzieję, że nie będziesz miał mi za złe jak ci powiem, że ja chciałam ci dać zegarek- powiedziała z niewinnym uśmieszkiem
- nie jak dla mnie to może być nawet bransoletka z filofunów- powiedziałem ze śmiechem
-ok… czyli rozumiem, że ten czarny Rolex ze srebrną tarczą może być podarowany Georgowi na urodziny… - zażartowała
- tego nie powiedziałem …!
 

niedziela, 12 stycznia 2014

Blog roku 2013

Cześć!
Postanowiłyśmy zgłosić nasze 2 blogi do konkursu Blog roku 2013
bardzo serdecznie zachęcamy was do oddawania głosów zarówno na  tą część opowiadania  <KLIK>  jak  i na Through the Monsoon  <KLIK>!!! :)

sobota, 4 stycznia 2014

15. dziwak z ciebie ale cię kocham



Ta sukienka mi się nie podoba- powiedziała Maja stojąc przed lustrem jednego z salonów wyglądam koszmarnie, nie mogłaś poczekać aż przyjadę zanim podałaś mój rozmiar? – zapytała zdegustowana po raz setny oglądając się ze wszystkich stron
- nie przesadzaj, nie jest tak źle- powiedziała Mary tłumiąc śmiech
- śmiej się śmiej a może tak teraz ty się wciśniesz w swoją- wskazała na lawendową sukienkę wiszącą w przymierzalni naprzeciwko
- nie ma sprawy- wzruszyła ramionami po czym zniknęła za zasłoną
- wszystko ok?- zwróciła się do mnie
- aha- burknęłam nie mając najmniejszej ochoty na rozmowę jednocześnie przykładając dłoń do skroni- było zostać w domu- jęknęłam czując skutki wczorajszej popijawy
- nie marudź misiu to ty wychodzisz za mąż- powiedziała śpiewnym głosem po czym rzuciła we mnie  kartonikiem z lekiem przeciwbólowym
- trzymaj, mieszanka ibuprofenu z paracetamolem… powinno pomóc – ta jasne na głowę to może tak ale moje serce i tak rozpadło się na tysiąc kawałków a to boli baaardzo boli
- dzięki -powiedziałam po czym połknęłam tabletkę popijając ją resztką kawy- jak on mi mógł tak powiedzieć?!-  wybuchłam czując nagle wszechogarniającą złość- zachowuje się jak mały chłopiec i zrzuca całą odpowiedzialność na mnie… zawsze tylko ten zespół, trasy jak tak ma wyglądać nasze życie razem, to ja się wypisuję!- dodałam wściekła
- Zuza czy ty aby nie przesadzasz? Chłopak naprawdę się stara i uważam, że masz wielkie szczęście że akurat na niego trafiłaś. Poza tym spójrz prawdzie w oczy on jest twoim księciem z bajki gdzie się podziała ta szalona fanka z przed kilu lat?
- dorosła?- zapytałam chowając twarz w dłoniach
- oj miś nie przesadzaj- podeszła do mnie i uklękłam naprzeciwko po czym zmusiła do spojrzenia na siebie co zrobiła mnie chętnie
- będziesz miała super ślub z idealnym facetem, wystrzałowe wesele, bombową noc poślubną a później obłędny miesiąc miodowy  na tropikalnej wyspie nie że bym ci coś konkretnego sugerowała bo GG mnie zabiją….- powiedziała a ja lekko się uśmiechnęła
- dzięki…
- za co?- zapytała lekko zbita z tropu
- za to że jesteś najlepszą aczkolwiek czasem najbardziej irytującą przyjaciółką jaką można sobie wyobrazić- szepnęłam
- ah drobiazg, czasem mam swoje momenty- zażartowała, a ja znów się zaśmiałam
- przepraszam a pan gdzie mi się z tym ładuje?- usłyszałam podniesiony i tak już piskliwy głos ekspedientki
- ja do narzeczonej- ten głos należał do osoby, którą w danym monecie miałam ochotę zamordować i wrzucić do rzeki w celu zatajenia dowodów zbrodni  - ja do narzeczonej, pani wybaczy ale to jest bardzo ważne …
- proszę wyprowadzić stąd to zwierzę- powiedziała wściekła a ja zaskoczona spojrzałam do góry
- przede mną stał Bill w metalowej zbroi i trzymał białego kucyka. Z niedowierzaniem przetarłam oczy i spojrzałam to na niego to na konia to znowu na moją przyjaciółkę która stanęła z boku i aktualnie dławiąc się ze śmiechu robiła zdjęcia swoim smartfonem
- najdroższa moja przepraszam za swoje zachowanie, i proszę wybacz mi ale niestety w okolicy nie mieli białych koni więc musisz zadowolić się tym o to zacnym… kucykiem- nagle ukląkł na kolano ( nie wiem jak to zrobił w tym  żelastwie) i wyciągnął pudełeczko  co wyglądało jak scena oświadczyn w jakimś filmie produkcji Disneya – Kochanie…
- Bill ale my już byliśmy zaręczeni- powiedziałam ocierając łzy na co Kaulitz otworzył pudełeczko w którym znajdował się przepiękny naszyjnik z srebrnym kolibrem
- i myślisz, że teraz mam tak po prostu rzucić ci się na szyję i wybaczyć tylko dla tego, że wyglądasz jak reklama preparatu przeciw rdzy?- zapytałam
- yyy tak?- zapytał nie winny po czym spojrzał na mnie i na widok mojej miny zaczął się wycofywać - yyy nie nie no jak nie chcesz… to ja no tego…
- żartowałam- powiedziałam po czym podeszłam do niego i pocałowałam w usta a wszyscy zgromadzeni łącznie z zdesperowaną ekspedientką zaczęli bić brawo
- dziwak z ciebie ale cię kocham- szepnęłam a on po raz kolejny mnie pocałował