środa, 30 kwietnia 2014

21. Grunt to rodzina


Posłusznie wypełniłem polecenie Zuzy i pojechałem do domu. Już z ulicy było widać, że wszyscy gdzieś się ulotnili bo na podjeździe nie stało ani jedno auto. Z uczuciem ulgi zaparkowałem samochód na podjeździe po czym wziąłem torby swoją i Zuzy i poszedłem w stronę drzwi
- dziwne- powiedziałem sam do siebie otwierając drzwi, które nie były zamknięte na klucz, wyglądało na to, że jednak ktoś był w środku mimo iż dzięki zasuniętym żaluzją w środku panował półmrok
- halo, jest ktoś w domu?! Krzyknąłem zapalając światło jednak odpowiedziała mi cisza. Wzruszyłem ramionami i już chciałem zostawić torby i pójść do kuchni żeby zrobić sobie kawę gdy dobiegł mnie dziwny dźwięk, jakby czyjś szloch
- Mary? Maja?- zapytałem podążając za dźwiękiem. Gdy dotarłem do pokoju gościnnego, w którym mieszkała obecnie przyjaciółka mojej narzeczonej dźwięk nasilił się. Z westchnięciem otworzyłem drzwi i to co zobaczyłem lekko mnie zdziwiło ale i przestraszyło. Na podłodze porozwalane były ciuchy i zdjęcia a na samym środku bałaganu leżała zwinięta w kłębek Maja i trzęsła się od płaczu
-Hej, co się stało?- zapytałem siadając koło dziewczyny na podłodze
- id..ź s..sobie- wyjąkała dziewczyna i zaniosła się szlochem
- hej, mała spokojnie- położyłem jej dłoń na ramieniu i delikatnie potarłem- co takiego wydarzyło się, że zawsze wesoła i niezmordowana Maja Zawadzka wylewa swoje drogocenne łzy?- zapytałem a ona dalej chlipała, po chwili przerwała i spojrzała na mnie spod zapuchniętych i czerwonych powiek
- naprawdę jestem nic niewarta?- zapytała a ja wytrzeszczyłem oczy nie bardzo wiedząc jak na to wszystko zareagować
-kto ci coś takiego powiedział? Maja przecież wiesz że media i….
- to nie media- powiedziała Majka i schowała twarz w dłoniach by wybuchnąć kolejną serią płaczu
- jak nie media to kto?- zapytałem lekko ogłupiały
- ta blondi co się z twoim bratem prowadza- powiedziała gorzko
- Franziska? Spotkałaś ją?
- tak przyszła po coś do Zuzy, ale jej nie było więc spytała kim jestem po czym rzuciła coś o złym traktowaniu Toma i jak to nie wie jak Zuza może z kimś takim jak ja się przyjaźnić i… ja w ogóle nie powinnam była tu przyjeżdżać, wiedziałam że to się tak skończy to nie jest mój świat i …
- Maja spokojnie, jeżeli ktoś tu jest nic nie warty to tylko ta plastikowa barbie, też jej nie lubię i na twoim miejscu raczej nie brałbym sobie do serca słów kogoś, kogo jedyną rozrywką jest rozmowa o paznokciach i jakości botoksu- powiedziałem a Majka nareszcie się uśmiechnęła
- ale przyznaj- powiedziała
-co?
- że ma go ciut za dużo- powiedziała dziewczyna po czym się zaśmiała- nie wiem co twój bencwałowaty brat w niej widzi, żebyś widział jej minę… Tom jest mój zbliżysz się do niego to wydrapię ci oczy moimi różowymi tipsami- obydwoje się zaśmialiśmy
- choć pokażę ci coś- powiedziałem wstając i wyciągnąłem rękę do Majki która wciąż siedziała na podłodze
...
- no nie wierzę- powiedziała dziewczyna gapiąc się z szeroko otwartymi oczami na auto które zaparkowałem wcześniej w garażu
- Zuzka wie czy to prezent ślubny?- zapytała zdumiona dziewczyna przejeżdżając dłonią po masce Mustanga
- miał być prezent na podróż poślubną ale musiałem ją czymś udobruchać- powiedziałem, teraz chodź- pociągnąłem ją w stronę ogrodu za domem
- Kaulitz co to jest?- wydusiła Majka patrząc na moje dzieło
- nie podoba ci się?- zapytałem z chytrym uśmieszkiem- przed nami stała mini biała koparka
-yyy nie no spoko, zawsze miałam słabość do koparek… ale dalej nie rozumiem po co ci ona…
- postanowiłem wkopać drzewo
- że co przepraszam bardzo?- zapytała dziewczyna krzyżując ręce na piersiach- TO jest najgłupszy pomysł jaki kiedykolwiek słyszałam z twoich ust… bez urazy- powiedziała- a w ogóle to gdzie jest drzewo?
- już jedzie, dlatego muszę wykopać dół, Tom miał mi pomóc ale twoja przyjaciółka a moja przyszła żona wymyśliła sobie przymiarki w trybie natychmiastowym więc muszę zrobić to sam do jej powrotu co oznacza, że mam jakieś dwie godziny
- odbiło ci- dziewczyna tylko pokręciła głową z politowaniem- w razie czego to będę w kuchni- powiedziała i zniknęła za tarasowymi drzwiami

- Kaulitz ty idioto!- wykrzyknęła Maja stojąc na balkonie jednego z pokoi wychodzących na ogród- Zuza zabije cię jak to zobaczy!- dodała
- Zabiję cię jak zobaczę co?- usłyszałem za sobą bardzo, bardzo znajomy głos
-ups…
- Bill! Coś ty do cholery zrobił, co to w ogóle jest ?- powoli odwróciłem głowę i zobaczyłem baaardzo zdenerwowaną narzeczoną
- ooo cześć kochanie… bo ja tego no eee….
- Bill co to do cholery jest?!- Zuza podniosła głos, no to miałem przerąbane
- kotku nie denerwuj się to miała być….
- ty mi tu nie kotkuj Kaulitz bo dzisiaj będziesz spał na kanapie… CO TO… jest?- wskazała na dół do którego zaczęła spływać woda z przeciętej przez przypadek rury i zamieniła go w błotniste bajorko
- skarbie…
- Bill ja cię ostrzegam… za kilka dni mamy wesele, mogę wiedzieć co ci do tego tlenionego łba wpadło?- zapytała
- chciałem ci zrobić niespodziankę- powiedziałem unosząc ręce w geście obronnym
- no to ci się udało- pokręciła głową z politowaniem po czym popukała się w czoło- czy ty w ogóle myślisz? W tej chwili zadzwonisz po fachowców i zrobisz wszystko, powtarzam WSZYSTKO co w twojej mocy, żeby dzisiaj tu przyjechali i wkopali tą twoją niespodziankę a jak skończysz to zawieziesz mnie na lotnisko bo dzwonili moi rodzice, że przylatują dzisiaj o osiemnastej- co jak to o osiemnastej, dzisiaj?- czułem jak wzbiera się we mnie panika była siedemnasta co przy wzięciu pod uwagę natężenia ruchu o tej porze i odległości jaką trzeba pokonać stąd do lotniska nie dawało nam szansy na zdążenie…
-BILL…
-hmmm?- spojrzałem na Zuzę, która stała ze skrzyżowanymi na piersiach rękami i nerwowo tupała nogą
- masz to zrobić DZISIAJ- powiedziała po czym zniknęła za drzwiami tarasowymi
- a nie mówiłam?!- krzyknęła z tarasu Majka po czym wystawiła język, a mi pozostało wyciągnięcie komórki i zadzwonienie do przedsiębiorstwa ogrodniczego…
* * *
- dlaczego milczysz?- zapytał Bill podczas jazdy na lotnisko, ale nie zareagowałam. Zamiast tego w dalszym ciągu wpatrywałam się w mijane przez nas samochody – Zuza no nie bądź taka, jak zwykle musisz wyolbrzymiać sprawy ja chciałem dobrze- tak jasne jak zwykle ja chciałem dobrze ale nie pomyślałem o konsekwencjach… dlaczego faceci nigdy nie myślą i pakują nas w takie problemy … fakt drzewo ma zostać do jutra wkopane ale co z tego, skoro nie mamy jednego przęsła w płocie bo nie powiem kto nie umiał prowadzić koparki a na dodatek na środku trawnika mogłyby się kąpać świnie. Miałam ochotę coś odwarknąć ale biorąc pod uwagę fakt, iż dopiero co się pogodziliśmy wolałam zacisnąć zęby tym bardziej iż za parędziesiąt minut Bill będzie skazany na mojego ojca, który nie owijajmy w bawełnę, nie darzy go specjalną sympatią i wcale nie stara się tego ukryć
- jesteśmy- z zamyślenia wyrwał mnie głos Billa, który zaparkował samochód przed terminalem i wysiadł pierwszy by otworzyć mi drzwi i chociaż trochę złagodzić moją złość co i tak nie zmieniło faktu, że wysiadając posłałam mu mordercze spojrzenie

- kochanie tyle czasu cię nie widziałam!- usłyszałam głos swojej mamy i odwróciłam się w stronę z którego dochodził
- cześć mamo!- rzuciłam się rodzicielce na szyję i pocałowałam w policzek- ale wiesz, że nie przyjechałaś tu na miesiąc prawda?- powiedziałam lustrując wzrokiem jej cztery nabite walizki które mój tata taszczył na specjalnym wózku bagażowym
- ależ kochanie przecież wiesz, że prawdziwa kobieta…
- tak tak mamo wiem musi mieć strój na każdą okoliczność- wywróciłam oczami po czym zwróciłam się do ojca
- cześć tato- przytuliłam się do niego
- cześć kruszynko, dobrze cię znowu widzieć powiedział
- Bill! Witaj, jak się miewa przyszły pan młody?- zapytała moja mama po angielsku witając się z Billem
- bardzo dobrze, jak minął państwu lot?- zapytał najbardziej uprzejmie jak tylko mógł
- nie najgorzej na szczęście z warszawy do Niemiec nie jest aż tak daleko więc nie było tak źle- powiedziała - Andrzej przywitaj się z Billem- dodała posyłając tacie karcące spojrzenie
- witaj- ojciec uścisnął mocno rękę Billa a ten się nieznacznie skrzywił czego na szczęście rodzice nie zauważyli
- może pomogę z walizkami?- zapytał uprzejmie gdy szliśmy w stronę samochodu
-takie chucherko? No nie wiem uważaj żebyś się nie zmęczył- powiedział tata przekazując mu wózek z walizkami
- tato…- spojrzałam na tatę a on tylko wzruszył ramionami
- no co? Podobno w tym fachu nie ma czasu na siłownię poza tym…
- błagam cię skończ- powiedziałam po polsku po czym zwróciłam się do mamy
- Maja już jest i bardzo ucieszyła się z waszego przyjazdu- powiedziałam chcąc załagodzić atmosferę
- co to cudownie, dawno jej nie widziałam, jak sobie radzi w Anglii?- zapytała
- jest bardzo zadowolona, pracuje obecnie w przychodni ale ma też prywatne praktyki więc zarabia nie najgorzej
- och to bardzo dobrze, szkoda że ty nic poszłaś wiej ślady, mogłybyście razem założyć klinikę albo…
- mamo przecież wiesz, że w Magdeburgu medycyna też jest na bardzo wysokim poziomie poza tym ja też mam etat w prywatnej klinice
- wiem kochanie ale
- żadnego ale… jestem bardzo szczęśliwa i nie macie się o co martwić

-Dzień dobry mamy rezerwację na nazwisko Kaulitz- powiedział Bill gdy w czwórkę weszliśmy do restauracji od razu po przyjeździe z lotniska
- oczywiście, proszę za mną- powiedziała około trzydziestoletnia kelnerka i poprowadziła nas do stolika
- Więc Bill powiedz, jak wyglądają wasze plany poślubne?- zapytała mama zerkając na chłopaka znad menu
- cóż… mam w planie wydanie albumu pod koniec tego roku i trasę koncertową która rozpocznie się mniej więcej w lutym przyszłego roku- powiedział biorąc łyk wina które właśnie przyniosła kelnerka
- a co z dziećmi?- zapytał tata na co Bill zaczął się krztusić
- jakimi dziećmi?- zapytałam zdziwiona licząc na to, że Bill nie udusi się na oczach moich rodziców
- no na pewno planujecie mieć potomstwo prawa?- zapytała mama jakby nigdy nic
- tak oczywiście tyle, że my jeszcze do końca nie wiemy na czym stoimy, chcielibyśmy najpierw użyć trochę życia małżeńskiego zanim wskoczymy w wir obowiązków rodzinnych- powiedział Bill
- ale powinniście wszystko zaplanować tym bardziej, że przemysł muzyczny w dzisiejszych czasach nie jest pewny i nie wiadomo czy za pół roku będziesz miał ten zawód- powiedział tata a ja przewróciłam oczami, jak zwykle musiało mu się coś nie podobać
- oj tatusiu, Bill jest w tym biznesie wystarczająco długo, żeby się na tym znać i uwierz mi, na pewno nie straci pracy z dnia na dzień i raczej wątpliwe żeby nastąpiło to w ciągu najbliższych kilku lat
- pozwolę sobie zgodzić się z Zuzanną- powiedział Bill, który wreszcie doszedł do siebie aczkolwiek wciąż był lekko czerwony na twarzy- przemysł muzyczny dobrze prosperuje i nie ma pan powodów do obaw
- nie byłbym tego taki pewny- powiedział mierząc go wzrokiem- jako dobrze zarabiający i wykształcony biznesmen pozwolę sobie zauważyć, że w dobie kryzysu nawet losy królowej angielskiej są nie pewne a co dopiero podrzędnego muzyka, jeżeli tak dobrze znasz tę działkę to na pewno zdajesz sobie sprawę, że jeżeli Zuzanna zajdzie w ciążę to będzie oznaczało, że będziesz musiał z nią być przez co najmniej 34 miesiące, oczywiście twoim obowiązkiem jest przede wszystkim ochrona twojej żony i troszczenie się o nią- tu wskazał na mnie- ale co wtedy z twoją karierą?- zapytał
- o to się proszę nie martwić, wszystko się da zaplanować a poza tym dziecko nie pojawia się nagle a jeżeli nawet to będziemy mieli dziewięć miesięcy na ustalenie co dalej zamierzamy zrobić w razie czego wydam album i będę pracował przy produkcjach w studiu jednocześnie zajmując się rodziną- powiedział Bill starając się przekonać mojego tatę, ale po jego minie widziałam, że ta rozmowa nie zmierza w dobrym kierunku. Nie mogłam uwierzyć że musimy rozmawiać o takich aspektach akurat w tym momencie, przecież my nawet jeszcze nie byliśmy małżeństwem!
- to jest oczywiste, że chcecie się pobrać, żeby założyć rodzinę a nie tylko przebywać ze sobą- wtrąciła się mama a ja coraz bardziej miałam dosyć bo to miała być miła kolacja w rodzinnym gronie a nie dyskusja na takie tematy
- może porozmawiamy jednak o waszych wakacjach w Egipcie… mamo- spojrzałam na rodzicielkę błagalnym wzrokiem
- ale powinniście zdawać sobie także sprawę z tego, że Zuzia jest dobrze zapowiadającym się lekarzem i będzie musiała zrezygnować z pracy na kilka miesięcy- dodała jak widać nie przejmując się moją próbą zmiany tematu
- mamo proszę, czy możemy dokończyć ten temat kiedy indziej?- zapytałam już lekko zdenerwowana
- ja tylko mówię co myślę Zuzanno, nie potrzebnie się denerwujesz- powiedziała
- no właśnie w tym problem, dlaczego obydwoje nie możecie powstrzymać się od zbędnych komentarzy i cieszyć się naszym szczęściem?- zapytałam patrząc na rodziców, zapadła niezręczna cisza…
- dobrze jeżeli nie podoba ci się, że poruszamy takie tematy, nie będziemy się więcej wtrącać w wasze plany- powiedziała po chwili i wstała od stołu- zaraz wracam- dodała i poszła w kierunku toalety
- idę porozmawiać z mamą, tato błagam cię nie powiedz czegoś głupiego- powiedziałam po polsku po czym również poszłam w stronę łazienki
- możemy zamienić słówko?- zapytałam stojąc przy lustrze
- oczywiście- odpowiedziała mama nie naturalnym głosem
- mamo nie gniewaj się ale chodzi o to…- wzięłam głęboki wdech- że ty jesteś taka jak ja, wychodzimy wszystkim naprzeciw nie bojąc się mówić tego co mamy na myśli a Bill nie został tak wychowany i takie sytuacje jak ta przed chwilą są dal niego nieco niezręczne do tego nastawienie taty też nie jest korzystne i powoduje, że Bill czuje się nie swojo i nie bardzo wie co ma zrobić
- ja rozumiem, że jesteśmy zupełnie inną rodziną aczkolwiek Zuziu nie mam syna, ale myślę że możliwość posiadania zięcia jest wspaniała, nie mam nic przeciwko niemu ani waszemu związkowi po prostu jesteście młodzi i chciałabym się podzielić swoim doświadczeniem i stanowić dla was wsparcie
- ja to wszystko rozumiem mamo ale kiedy próbujesz wtrącać się w czyjeś życie czasami może się wydawać, że próbujesz nim kierować i tak właśnie wygląda to co ty i tata robicie za każdym razem gdy się z nami spotykacie- starałam się przedstawić swój punkt widzenia
- rozumiem to córciu, ale musisz zrozumieć że dla nas to też jest ciężkie… sama nie wiem może jesteśmy z tatą troszeczkę zazdrośni bo nie spędzasz z nami zbyt dużo czasu i bardzo rzadko przyjeżdżasz do Polaki, ale musisz zrozumieć, że jako matka chcę dobrze. Całe życie zdawałam sobie sprawę, że kiedyś wyjdziesz za mąż i opuścisz dom i jest mi ciężko być rodzicem dorosłej córki, rozumiem, że nie jest łatwo czasami przebywać w naszym towarzystwie, że tata czasem jest niemożliwy
- ja tak nie powiedziałam… to jest właśnie to co was złości, drążycie obydwoje z tatą coś czego nie trzeba w ogóle poruszać, kwestie, w których to my powinniśmy mieć decydujące słowo ja rozumiem, że tęsknicie i chcielibyście mieć mnie w domu ale zrozum, zakładam rodzinę i mój dom jest tutaj i to jest frustrujące bo chciała bym być w wielu miejscach ale tak się nie da bo się nie rozdwoję - powiedziałam czując, że pieką mnie oczy co zwiastowało łzy- zdaję sobie sprawę z tego, kim jest Bill i wychodzę za niego zdając sobie sprawę z tego, jaka presja na mnie ciąży więc proszę… zaufajcie mi- dokończyłam już płacząc
- rozumiem- powiedziała przytulając mnie- przepraszam
Wytarłam łzy i poprawiłam makijaż po czym wróciłyśmy do stolika po to tylko by zobaczyć, że mój ojciec siedzi sam przy stoliku a Bill zniknął z zasięgu wzroku
- tato… gdzie jest Bill?- zapytałam ze strachem bo mój ojciec wyglądał na wykurzonego
- ta twoja gwiazdka?- zapytał przez zęby- właśnie wyszedł- powiedział
-co? Jak to?! Coś ty mu zrobił?- zapytałam ostro ze łzami w oczach, ten dzień był wspaniały tylko przez kilka godzin i znów powróciły katastrofy
- nic po prostu mieliśmy odmienne zdania na temat wykształcenia w kierunku wykonywania zawodu- powiedział jakby nigdy nic
- mam dosyć- powiedziałam biorąc z krzesła swój płaszczyk- czy proszenie was żebyście chociaż raz zachowywali się jak dorośli to aż tak dużo?- zapytałam
- córciu ale…- zaczął tata ale ja nie mogłam tego słuchać
- wrócicie taksówką, znacie adres- powiedziałam biorąc swoje rzeczy i odchodząc od stolika
- ale my nie…- dalej już nic do mnie nie docierało wybiegłam z restauracji na ciemną ulicę i zaczęłam biec w stronę domu…