Niechętnie
zapłaciłem za garnitur i krawat po czym wróciłem do Zuzy która stała przy
wystawie i rozmawiała przez telefon. Gestem dłoni nakazała żebym się nie
odzywał i mówiła coś bardzo szybko w swoim ojczystym języku a ja dzięki naszej
kilku letniej znajomości i nauce pewnej osoby, której podobnie jak Voldemorta
imienia nie zamierzałem wymieniać, zrozumiałem pojedyncze słowa takie jak: tak,
kocham cię i do zobaczenia gdy skończyła schowała swojego Iphone’a do kieszeni
po czym zwróciła się do mnie
- chcesz coś
jeszcze załatwić czy wolisz wracać do domu? Bo właśnie dostałam telefon, że moi
rodzice przylatują dzisiaj i muszę w tej chwili jechać na lotnisko- powiedziała
- myślę że
jeszcze wyskoczę do centrum handlowego bo muszę kupić prezent na imieniny
Franziski ale oczywiście zawiozę cię najpierw do domu- powiedziałem pamiętając,
że narzeczona mojego brata została tu przez niego przywieziona
- dzięki-
uśmiechnęła się dziewczyna, chwilę później siedzieliśmy w moim wozie…
- to moja
ulubiona piosenka!- wykrzyknęła nagle słysząc dźwięki call me maybe i zaczęła
kiwać się na siedzeniu pasażera
- Hey, I just met you, and this is crazy,
But here's my number, so call me, maybe?- zaczęła
śpiewać na całe gardło
- no dalej Tom
nie dołączysz się?- zapytała- It's hard to look right, at you baby,
But here's my number, so call me, maybe?
- eee może innym
razem- stwierdziłem próbując skupić się na drodze ale nie mogłem powstrzymać
się od śmiechu widząc co wyczynia panna Wójcik
- czy możesz
zdradzić mi tą wielce skrywaną tajemnicę, gdzie wysyłacie nas na miesiąc
miodowy- zapytała Zuza gdy piosenka się skończyła a my utknęliśmy w korku i
powiało nudą
- nawet mowy nie
ma- powiedziałem z przebiegłym uśmiechem, poza tym G’s chyba by mnie za to
zamordowali, ale nic się nie martw wszystko jest już zaplanowane i na pewno z
Billem nie zapomnicie tego wyjazdu- dodałem zadowolony z siebie
- tego się
właśnie obawiam- powiedziała Zuza a ja wywróciłem oczami, dlaczego ta dziewczyna
zawsze uważa, że jak za coś zabiorę się ja, Georg albo Gustaw to zawsze ma się
to skończyć katastrofą?
…
- na razie!-
pomachałem do Zuzy, którą wysadziłem na podjeździe po czym wrzuciłem wsteczny i
wjechałem na drogę prowadzącą do centrum przy okazji potrącając lewym
zderzakiem kubeł na śmieci sąsiadów
Dwadzieścia
minut później przechadzałem się po sklepach Alee Center– największym centrum
handlowym w Magdeburgu próbując znaleźć jakiś prezent dla Franziski w końcu
zrezygnowany wszedłem do Apartu i podszedłem do lady, przy której stała ładna
brunetka
- dzień dobry-
przywitałem się z szelmowskim uśmiechem dziewczyna spojrzała na mnie i
uśmiechnęła się
- witam, w czym
mogę panu pomóc?- zapytała
- szukam
prezentu dla dziewczyny na rocznicę- powiedziałem a ona wskazała na bransoletki
znajdujące się za szybą
- proponuję
bransoletki Pandory- wyciągnęła kilka i położyła na szklanym blacie
- ile kosztuje
ta ?- wskazałem na złoty łańcuszek na który nawleczone było dziesięć różnych
koralików
- sam łańcuszek
150 euro koraliki kosztują od 40 do 120 euro- powiedziała a ja przemknąłem
ślinę niby 500 euro przy moich zarobkach to nic ale biorąc pod uwagę dzisiejsze
wydatki to nie byłem pewien czy nie nadszarpuję budżetu z drugiej strony taki
prezent na pewno spodobał by się mojej ukochanej
- dobrze w takim
razie poproszę łańcuszek i pięć koralików- powiedziałem wskazując na te, które
najbardziej mi się podobały
- czy zapakować
na prezent?- zapytała dziewczyna
- tak poproszę-
po chwili otrzymałem beżowe zamszowe pudełeczko zapakowane w czerwoną firmową
torebeczkę
- razem 510
euro- powiedziała z uśmiechem a ja zrezygnowany wyciągnąłem skórzany portfel i
podałem jej kartę kredytową
- wiem, że to
nie taktowne ale czy pan czasem nie grał w zespole Tokio Hotel?- zapytała
ekspedientka przypatrując się wygrawerowanym literką na karcie
- owszem-
powiedziałem z uśmiechem
- och byłam
swego czasu wielką fanką- powiedziała oddając mi kartę płatniczą
- miło mi to
słyszeć- mrugnąłem do niej
- czy mogła bym
prosić o autograf… to znaczy ja wiem że…- zaczęła się plątać ale była przy tym
taka słodka… „Tom opanuj się masz Franziskę” pomyślałem po czym przerwałem jej
- jasne nie ma
sprawy- i podpisałem podaną karteczkę
- dla kogo
zadedykować?- zapytałem patrząc w jej czekoladowe oczy, które podobne były do
oczu … Majki boże co się ze mną dzisiaj dzieje
- dla Anastazji-
powiedziała
- proszę bardzo-
wręczyłem jej karteczkę-bardzo ładne imię dodałem po czym pożegnałem się i
ruszyłem w stronę wyjścia
-To teraz do
domu- powiedziałem sam do siebie odpalając silnik- chociaż w sumie to skoro
Zuza ma odebrać rodziców to na pewno zawlecze tam Billa co oznacza wolną chatę,
pełną lodówkę i święty spokój- dodałem i zadowolony z siebie ruszyłem w
kierunku domu brata. Na podjeździe nie stał ani jeden samochód co potwierdziło
moje przypuszczenia iż wszyscy dokądś pojechali. Zostawiłem swoje auto tuż przy
wejściu i wysiadłem nawet nie zamykając drzwi na zamek. Wyciągnąłem zapasowy
klucz spod doniczki na kwiatki i otworzyłem drzwi. W środku panował lekki
półmrok więc pierwsze co zrobiłem, ustawiłem na panelu zarządzania domem,
znajdującym się przy wejściu, żeby żaluzje w jadalni zostały odsłonięte, żeby
wpuścić trochę światła po czym podszedłem do lodówki i wyciągnąłem butelkę piwa
i do tego precla bawarskiego, który leżał w chlebaku i rozsiadłem się na
kanapie przed telewizorem
- Klose podaje
do Ballacka i goooooooooool!!!!!! Proszę państwa co za akcja- na ekranie
pojawiła się powtórka zwycięskiego strzału, który spowodował, że Niemcy mieli
przewagę 2 punktów nad Hiszpanami. Nagle usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi
wejściowych, ale nawet nie spojrzałem w tamtą stronę zdając sobie sprawę, że
zapewne Bill i Zuza już wrócili z lotniska, zamiast tego dalej z zapałem
śledziłem akcję na telewizorze co jakiś czas pijąc piwo z mojego ulubionego
kufle, który Bill kiedyś kupił Oktoberfestcie
- Georg tyle
razy ci mówiłam, że Bill kazał nam dopilnować fachowców od wsadzania drzew a ty
jak zwykle TV oglądasz- usłyszałem bardzo znajomy i zbulwersowany głos, na
dźwięk którego gwałtownie odwróciłem się w stronę wejścia
- Georg ja ci
nogi z czterech liter powyrywam jeżeli nie…O FUCK!-wykrzyknęła Majka gdy
stanęła w drzwiach wejściowych i zaczęła wlepiać we mnie oczy, wyglądała
ślicznie w błękitnej letniej sukience i prawie nic się nie zmieniła od tamtego
pamiętnego dnia
- CO TY TU DO
CHOLERY ROBISZ?!- zapytała podniesionym tonem wciąż nie odrywając wzroku od
mojej osoby
- yyy witaj?-
bardziej zapytałem niż powiedziałem nie wiedząc a gruncie rzeczy jak się
zachować w tej sytuacji- dla twojej informacji to oglądam mecz- powiedziałem
może trochę bezczelnie wskazując na telewizor
- to nie jest
twój dom- zauważyła zimno dziewczyna po czym wskazała na drzwi- o ile się nie
mylę to mieszkasz w cale nie aż tak daleko więc może łaskawie pofatygujesz swój
gwiazdorski tyłek i wyjdziesz?
- pozwolę sobie
zauważyć, że to jest dom MOJEGO brata i tylko on mnie może stąd wywalić a jak
na razie nie miał nic przeciwko mojemu przebywaniu na terenie jego posesji-
powiedziałem na co Majka fuknęła
- no jasne jak
zwykle wykorzystujesz brata opróżniając mu lodówkę, ani trochę się nie
zmieniłeś- pokręciła głową z politowaniem
- a ty jak
zwykle wysuwasz pochopne wnioski- powiedziałem z przekąsem na co Maja
przygryzła dolną wargę i zacisnęła ręce w pięści
- o ile pamiętam
to gdy ostatnim razem się widzieliśmy dziewczyna którą zaciągnąłeś do łóżka nie
była moim pochopnym wnioskiem- powiedziała wyraźnie wściekła
- och proszę cię
bo ty niby lepsza, pozwoliłaś żeby twoja przyjaciółka zdradzała Billa z tym
Marcusem
- po pierwsze on
ma na imię Martin a po drugie to dobrze wiesz, że to nie było tak- powiedziała.
Kątem oka zauważyłem że ktoś wszedł do pokoju jednak na widok sceny, która
właśnie rozgrywała się w pokoju, zaczął wycofywać się z pomieszczenia
- cholera!-
wykrzyknął oczywiście nie kto inny niż Georg po tym jak zwalił na ziemię jedną
z waz z kwiatami, która rozbiła się w drobny mak- obydwoje z Majką spojrzeliśmy
w jego stronę
- yyy nie
przeszkadzajcie sobie bo ja…eee ja tylko chciałem no tego… no sprawdzić… yyy
jakość szkła tak właśnie no bo wiecie jeżeli na weselu ktoś pod wpływem
alkoholu wejdzie w taką wazę to może się to źle skończyć- próbował się wywinąć i
jak najszybciej zwiać
- yhmmm jasne
stary- powiedziałem pukając się w czoło- ale nie krępuj się, może chcesz
posłuchać o mojej rzekomej dwulicowości i….- teraz ja też byłem wkurzony na
Majkę, jak ona śmiała tak mnie osądzać przecież to nie była moja wina no dobra
może trochę ale ona jak zwykle musiała wszystko wyolbrzymiać
- a może wolisz
posłuchać o blond lali tego tu oto pacana która jeszcze trochę i będzie mogła
grać człowieka w żelaznej masce bo ten botoks jej widać nie służy- powiedziała
Maja krzyżując ręce na piersiach
- spotkałaś
Franziskę?- zapytałem zdziwiony
- no jasne, była
bardzo miła … nie powiem jesteście siebie warci- powiedziała z sarkazmem w
głosie- szkoda, że do jej zakutej głowy nie dociera fakt iż NIE MAM zamiaru jej
cię odbijać, wolałabym chyba zdechnąć- powiedziała co szczerze mówiąc zabolało
- nawet jeśli to
myślisz, że bym cię chciał? Takich jak ty są miliony- powiedziałem zaciskając
dłonie tak, że kłykcie mi zbielały
- dziękuję za
szczerość- powiedziała chłodno Maja a w jej oczach błysnęły łzy- wiesz co?
Cieszę się, że postawiłeś sprawę jasno
- też się
cieszę, najwyższy czas żebyś zaczęła pilnować własnych interesów- powiedziałem-
po co tu w ogóle siedzisz?
- przypominam że
przyjechałam tu na ślub swojej przyjaciółki- powiedziała- więc mam takie samo
prawo przebywania tu jak ty- powiedziała
- yyy słuchajcie
bo- zaczął Georg
- nie teraz
stary
- ale bo wy
musicie…
- Georg
słyszałeś Kaulitza, nie teraz- powiedziała Maja
- o więc teraz
po nazwisku Zawadzka?- powiedziałem przekąsem
- a żebyś
wiedział, masz z tym jakiś problem?
- nie skądże-
powiedziałem
- YYY Maja, Tom
wy nie rozumiecie że to jest nagła sytuacja bo…
- nie teraz
Georg!- Wykrzyknęła szatynka odwracając się w stronę przyjaciela
- czego do
cholery chcesz ode mnie?!- zwróciłem się znowu do Maji
- żebyś wreszcie
zaczął zachowywać się dojrzale i brał odpowiedzialność za swoje czyny!-
wykrzyknęła
- kto tu
zachowuje się nie dojrzale- wskazałem na nią
- oh wypraszam
sobie- powiedziała zbliżając się do mnie z wciąż zaciśniętymi pięściami
- ludzie
przestańcie! Wykrzyknął nagle Georg-ciężarówkaprzywaliławsamochód!- wykrzyknął
na jednym wdechu
- co?-
zapytaliśmy z Mają jednocześnie nie bardzo wiedząc o co chodziło
- ciężarówka
która przywiozła drzewo nie chcący skasowała auto da podjeździe - powtórzył tym
razem wolniej
- SHIT! –
wykrzyknąłem biegnąc w stronę wyjścia- tylko nie moje Audi!!!
- dobrze ci
tak!- zawołała za mną Majka- i przekaż swojej laleczce Barbie, że jeżeli
jeszcze raz o coś będzie miała do mnie pretensje i zbliży się na chociażby
cztery metry to żaden chirurg plastyczny jej nie pomoże- dodała znikając na
schodach.