niedziela, 4 sierpnia 2013

7. To... Ty?!


Niecałe dwadzieścia minut po wyjściu z kawiarni samochód zatrzymał się przed automatyczną bramą, która zaczęła się otwierać. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że Toma miało nie być na terenie posiadłości ale mój żołądek chyba nie chciał tego przyjąć do wiadomości bo bolał mnie do tego stopnia, że miałam wrażenie iż całe lody wylądują na przedniej szybie wypichconego auta Billa czego on by chyba nie przeżył. Zuza zauważyła moje zdenerwowanie i pokrzepiająco poklepała mnie po ramieniu jednocześnie manewrując autem. Ledwie stanęłyśmy a już przyszły małżonek plus kilkanaście zniecierpliwionych osób, których nigdy wcześniej nie widziałam, stało na kamiennych stopniach.
- Zaczyna się- Zuza westchnęła głęboko po czym przylepiła na twarzy sztuczny uśmiech i wysiadła z wozu
- Zuzanno ten kolor nie pasuje do koloru bukietów
- panno Wójcik czy mam wykonać telefon do…
- kochana jak dobrze, że jesteś, trzeba odebrać… bla bla bla- to tylko niektóre z poleceń, uwag próśb, które niemalże wybuchły z ust zgromadzonych gdy tylko dziewczyna postawiła swoją stopę na podjeździe. Właśnie w takich chwilach cieszyłam się, że jednak to cobyło między mną a pewną osobą nie wyszło bo w innym wypadku, zgodnie z obietnicą z gimnazjum,  obydwie biegałybyśmy po salonach z białymi sukniami ślubnymi i ja także musiałabym martwić się o to, czy przypadkiem mama bliźniaków nie będzie czuła się niekomfortowo siedząc koło ciotecznej kuzynki ze strony kogoś tam….
- Majka, jak miło cię widzieć – dobiegł mnie głos Billa obróciłam się na pięcie i z wielkim bananem na twarzy przytuliłam się do przyszłego „szwagra”
- cześć Billuś, kopę lat!- wykrzyknęłam chociaż prawda jest taka, że widzieliśmy się nie dalej niż dwa tygodnie wcześniej
- no popatrz ale ty się zmieniłaś urosłaś albo coś- kontynuował żart i udał, że się zastanawia mierząc mnie wzrokiem od stup do głów
- no chyba w szerz, biorąc pod uwagę ilości słodkości jakie skonsumowałam przez twoją narzeczoną- zacmokałam po czym udałam się w stronę dwóch osobników, za którymi stęskniłam się chyba najbardziej G’s- jak ich z Zuzą nazywałyśmy w skrócie, stali na schodach z miną niewiniątek a na mój widok zbiegli na dół i naraz rzucili mi się niemalże na szyję opowiadając co przegapiłam itp. Przez ostatnie kilka lat znajomości z braćmi obydwie z Zuzką bardzo zaprzyjaźniłyśmy się także z resztą zespołu, choć na początku bardzo stresowałam się w obecności zarówno Georga jak i Gustava, tak teraz z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że to dwa największe świry z jakimi kiedykolwiek miałam do czynienia
- no no, słyszałam o waszych dzisiejszych ekscesach- powiedziałam, gdy tylko pozwolili mi na złapanie oddechu
- oj tam, oj tam to był wypadek- machnął ręką Georg- żałuj, że nie widziałaś jak Gustav…
-  dobra starczy tego dobrego- drugi z chłopaków a właściwie mężczyzn złapał swojego przyjaciela i odciągną na bok by ten nie powiedział czegoś nie odpowiedniego
- jak dzieci westchnęłam po czym poszłam po swoje bagaże, których o dziwo nie było już w bagażniku
-pani bagaże zostały zabrane do pokoju- powiedziała jedna ze sprzątaczek bodajże Margaret, która pracowała u Billa już dobra kilka lat
- dziękuję- uśmiechnęłam się do niej po czym weszłam do domu. Mówią, że prawdziwi przyjaciele nie mają problemu z traktowaniem domów swoich przyjaciół jak swoich własnych tak też było w naszym wypadku. Nie czułam najmniejszego skrępowania jeżeli chodzi o swobodne poruszanie się po olbrzymiej rezydencji należącej do Billa i wkrótce także do Zuzi, tak więc bez najmniejszego problemu poszłam najpierw do kuchni by nalać sobie szklanki soku pomarańczowego, który był zawsze obecny w lodówce ze względu na zamiłowanie Zuzy do owoców cytrusowych, po czym ze szklanką w ręku usiadłam na werandzie która wychodziła na olbrzymi i zadbany ogród po środku którego znajdował się basen
- można?- usłyszałam za sobą znajomy głos
- pewnie- spojrzałam na dziewczynę Georga- Monicę śliczną blondynkę o porcelanowej cerze i szmaragdowych oczach
- jak podróż?- zapytała wpatrując się w pomarańczowe słońce które chowało się ze drzewami
- w porządku, nie trwał zbyt długo biorąc pod uwagę fakt, że leciałam z  Anglii- odpowiedziałam z uśmiechem chociaż najchętniej powiedziałabym jej, że chcę chwilkę pobyć sama
- to dobrze, masz farta, że nie boisz się latać. Ja za każdym razem, gdy mam przekroczyć próg samolotu, wpadam w panikę- westchnęła- denerwujesz się ślubem?- nagle zmieniła temat na bardzo dla mnie nie wygodny
- nie tyle samej ceremonii co perspektywy stania przy ołtarzu- powiedziałam
- ale ty nie… aaa o to chodzi- pokiwała głową ze zrozumieniem- będzie dobrze- dodała po chwili
- mam taką nadzieję- westchnęłam

- to nie, to też nie- od godziny siedziałam na wielkim łóżku Zuzy podczas gdy ona wertowała swoją szafę w celu znalezienia sensownego ubioru do klubu
-dziewczyno wyluzuj- powiedziałam po czym wstałam ze swojego miejsca i podeszłam do szafy- założysz to- podałam jej małą czarną- do tego tamten naszyjnik i te szpilki
- ale…- szatynka starała się bronić ale ja jej przerwałam bo w tym tempie panna Zuzanna nie zebrałaby się do rana
- bez dyskusji, zakładaj to albo nie idziemy- zagroziłam po czym wepchnęłam ją do łazienki. Na dziś dla wyluzowania postanowiłyśmy sobie zrobić babski wieczór przed panieński można powiedzieć, że taki przed panieński czyli swoistą próbę generalną.

= no dobra dziewczyny, szaleństwo czas zacząć- powiedziałam gdy ja, Monica, Zuza i Mary- kuzynka braci,( która swoją drogą okazała się całkiem miłą osobą) weszłyśmy do klubu. Chwilę później wszystkie wirowałyśmy po prakiecie.
- pójdę po drinka!!- krzyknęłam do Zuzy starając się przekrzyczeć głośną muzykę
- Ok!! ja też poproszę!!! – odkrzyknęła nie przestając tańczyć
- ok- udałam się w stronę baru, zamówiłam napoje i już miałam iść w stronę przyjaciółki gdy ktoś na mnie wpadł z impetem przez co obydwa drinki znalazły się na mojej czerwonej sukience
- debilu! Będziesz to zlizywał, nawet nie wiesz ile kosztowała ta sukienka!- wydarłam się wściekła i dopiero spojrzałam na osobę, która wydawała się dziwnie znajoma. Zamrugałam z niedowierzaniem, przede mną stał nie kto inny jak Martin we własnej osobie! Jego to nagłe spotkanie też najwyraźniej zszokowało bo wpatrywał się we mnie z szeroko otwartymi oczami
-M- Majka?wydusił po dłuższej chwili
-we własnej osobie, co TY tu robisz?- zapytałam zaskoczona
- przyszedłem z kumplem, kilka tygodni temu przeprowadziłem się do tego miasta- powiedział z dumą- a ty?
- ja przyjechałam na ś…
- Majka gdzie ty się podziewasz?- usłyszałam głos Zuzy i zauważyłam , że idzie w naszym kierunku rozglądając się uważnie dookoła

2 komentarze:

  1. jak zwykle ciekawy odcinek a ja jak zwykle czekam na następny z niezwyklą niecierpliwością ( mam nadzieje że nie będę musiała czekać tyle co do poprzedniego - taki żarcik), mam nadzieje że następny będzie udany i do zobaczenia,

    OdpowiedzUsuń
  2. A juz myślałam,że Majka spotka Toma...niewyszło.No ale miejmy nadzieje że w następnym się spotkają noi oczywiście odcinek świetny czekam na nexta z niecierpliwością

    OdpowiedzUsuń