czwartek, 6 lutego 2014

17. Shoppingowy zawrót głowy

-Panie Kaulitz musimy mieć już wszystko zaplanowane! – napadła mnie jakaś krewna ze strony Zuzy (już nawet przestałem łapać kto jest kim), zaczęła wymachiwać mi przed twarzą jakimś notesem i usiłowała przekazać mi coś bardzo łamanym angielskim
-No dobrze… - odpowiedziałem, szczerze mówiąc nie mając pojęcia co odpowiedzieć. jak oni mogli mnie tutaj tak po prostu zostawić?! Ja rozumiem, że chcą trochę pobyć razem, ale do cholery jasnej to chyba ich ślub, więc wydaje mi się, że powinni tu w tej chwili być! A nie, ,,Tom, my sobie jedziemy, dopilnuj wszystkiego”! No szlag mnie trafi na miejscu jak nic…
-Czy może się pan wreszcie skupić?! – ta sama kuzynka stanęła przede mną, idealnie zasłaniając mi większość telewizora. Czyli nie będzie mi dane nawet obejrzeć meczu. – Pytałam w jakiej kolejności ma być podane jedzenie
-Y… jakie jedzenie? – kobieta spojrzała na mnie jak na kompletnego kretyna dając mi do zrozumienia, że nie powinienem jej lekceważyć. Czy ona w ogóle ma świadomość tego, z kim rozmawia?!
-Jedzenie na weselu! Chyba nie wyobraża pan sobie, że nie przygotujemy żadnego planu…
-Nie nie, plan musi być… - odpowiedziałem, chociaż coraz bardziej zastanawiało mnie, o co tak naprawdę tej kobiecie chodzi. Jak ta młodsza ode mnie o 10 minut nędzna kreatura mogła pozwolić, żebym musiał podejmować jakieś pieprzone decyzje a propo koloru serwetek i tym podobnych pierdół?!
-No więc jak mam to zapisać…?! – zapytała coraz bardziej poirytowana, skrobiąc cos w swoim notesie i przyglądając mi się badawczo zza prostokątnych okularów. Bill mi za to kiedyś zapłaci. I to słono.
-No… - nagle moja komórka zaczęła dzwonić. Dziękuję…! – Przepraszam bardzo, mam ważny telefon, muszę to odebrać… - I nie czekając na odpowiedź szybko wymknąłem się do ogrodu, z dala od wszystkich. Spojrzałem na wyświetlacz. Franziska.

                                                                                                                      Muzyka

-Halo?
-Tom, gdzie ty się podziewasz?! – usłyszałem zdenerwowany głos swojej dziewczyny
-Kochanie, przepraszam cię, jestem u Billa…
-U Billa?! A co ty tam robisz? – czasem robiła się trochę zbyt podejrzliwa, nawet, kiedy chciałem spotkać się po prostu ze swoim bratem – Zresztą, nie ważne. Pamiętasz, że za pół godziny jesteśmy umówieni na ostatnią przymiarkę sukienki? – O shit! Na śmierć zapomniałem!
-Y… tak, oczywiście, że pamiętam kochanie…
-To świetnie. Pojechałabym sama, ale musisz wyrazić swoje zdanie… To wracaj już, bo się spóźnimy! – dodała rozkazującym tonem
-Dobrze, zaraz będę – i usłyszałem dźwięk oznajmiający zakończone połączenie. Przyznam szczerze, że nie bardzo uśmiechało mi się teraz spędzenie kilku godzin w jakimś ekskluzywnym butiku i zostawienie tam kilku tysięcy euro, ale zdecydowanie jestem skłonny zapłacić taką cenę w zamian za zniknięcie z tego miejsca. Musiałem tylko wymknąć się dość niepostrzeżenie, bo gdyby na mojej ucieczce przyłapała mnie Monica, jestem pewny, że nie uszłoby mi to na sucho. Dziewczyna naszego basisty była na szczęście niezwykle pochłonięta rozmową przez telefon, więc bez większych trudności udało mi się nareszcie opuścić posesję. Po przebyciu jakichś 50 metrów znalazłem się na terenie swojej posiadłości i moim oczom ukazała się gotowa już do drogi Franziska. Żeby udobruchać trochę swoją ukochaną za to, że, jakby to powiedziała ,,włóczę się nie wiadomo gdzie” podszedłem do niej, pocałowałem ją w policzek i otworzyłem przed nią drzwi mojego samochodu. Po jakichś pięciu minutach mknęliśmy już autostradą, a dziewczyna postanowiła włączyć radio. Akurat trafiła na wiadomości, a w nich na powtarzaną  od kilku dni jak mantrę informację:
Jak wszyscy wiemy, trwają przygotowania do ślubu jednego z najpopularniejszych  niemieckich rockowych wokalistów, Billa Kaulitza z piękną Polką, Zuzanną Wójcik. Mimo tego, że państwo młodzi bardzo chcieliby zachować choć trochę prywatności, nie jest to takie łatwe, gdyż ceremonia ta już dawno została okrzyknięta ,,wydarzeniem roku”. Z tego co wiemy, w tle zawarcia tego związku małżeńskiego rozgrywa się jeszcze jedna romantyczna historia. Brat wokalisty, a zarazem jego świadek, gitarzysta Tom, będzie zmuszony do spotkania ze swoją dawną miłością, która jest przyjaciółką…
-Co za bzdury… - powiedziałem, natychmiast zmieniając stację. Chociaż Franziska nigdy nie poznała Mai osobiście, wiem, że był to dla niej drażliwy temat
-Kotku, dlaczego oni cały czas wspominają tamtą… osobę?! – była wyraźnie poirytowana – Nie dość, że przez cały okres waszego… ,,związku” traktowała cię jak jakąś zabawkę... – no, fakt, informacje, które posiadała Franziska może trochę odbiegały od rzeczywistości… No nie przeczę, że podkoloryzowałem kilka aspektów…- To jeszcze jest z Polski! No ci dziennikarze chyba nie myślą, że będziesz tracił czas dla jakiejś nędznej Polki… - i prychnęła z pogardą.
-Skarbie, nie denerwuj się, przecież wiesz, że ona już nic dla mnie nie znaczy… A tak na marginesie, Zuza też jest z Polski a chyba ci to aż tak bardzo nie przeszkadza?
-Zuza mi nie przeszkadza, bo wiem, że nie interesuje jej nikt inny niż Bill. Chociaż mogła by coś zrobić ze swoim wyglądem… Ale pamiętaj, jeśli zobaczę, że chociaż raz na nią spojrzysz…
-Przecież wiesz, że to ty jesteś dla mnie najpiękniejsza – powiedziałem i pocałowałem ją przelotnie w policzek, gdyż nie mogłem zapominać, że prowadzę samochód
-No, i tak ma być – powiedziała słodko, bardzo zadowolona z siebie. To, że cały czas stresuję się jak diabli przed spotkaniem z Majką, nie oznacza, że to dla mnie cokolwiek znaczy. To przeszłość. Przeszłość. Rozmyślając jeszcze przez chwilę, przebyliśmy całą drogę i naszym oczom ukazał się jeden z najnowszym (i najdroższych) butików w Magdeburgu. Zaparkowałem moje Audi, pomogłem wysiąść swojej dziewczynie, złapałem ją za rękę i weszliśmy do środka. W sklepie była ogromna wystawa sukni wieczorowych. Rzuciłem przelotnie okiem na cenę jednej z nich… 2500 €… Nie żeby nie było mnie stać. Dla swojej ukochanej – wszystko. Jedna z ekspedientek chyba rozpoznała Franziskę bo od razu podeszła do nas i zaprowadziła moją dziewczynę do przebieralni, żeby mogła przymierzyć ostateczną już wersję sukienki na ślub mojego brata, która ja później miałem ocenić.  Kiedy dotarło do mnie, że zanim dziewczyna będzie gotowa mi się pokazać, minie dobry kwadrans, zlokalizowałem coś w rodzaju poczekalni. Kiedy usiadłem i wyjąłem z kieszeni swój telefon, ku mojemu zdziwieniu nie miałem żadnego nieodebranego połączenia od brata. To było do niego niepodobne. Aż napisałem SMSa
Hej młody, wszystko gra? Nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłeś taki spokojny… jakby coś, u was wszystko ok. Ale mógłbyś streścić siedzenie i wreszcie wrócić, ja za ciebie niczego ustalać nie będę!
I kliknąłem ,,wyślij”. Dobrze przewidziałem długie czekanie. Po jakichś dwudziestu minutach moja dziewczyna stanęła przede mną. Muszę przyznać, że przez chwilę odebrało mi mowę. Miała na sobie czarną, koronkową, obcisłą, krótką sukienkę, szpilki na niebotycznych obcasach i zrobiony na szybko prowizoryczny makijaż. Muszę przyznać, że tak właśnie powinna wyglądać dziewczyna Toma Kaulitza.
-W… WOW. – udało mi się wydusić – Kotku, jesteś oszałamiająca
-Wiem – zaśmiała się, po czym obróciła dookoła własnej osi, żeby pokazać mi się jeszcze raz. naprawdę byłem zachwycony. Podszedłem do niej i złapałem ją w pasie
-Bill mnie zamorduje
-Dlaczego? – spojrzała na mnie wielkimi, zaskoczonymi oczami
-Dlatego, że moja partnerka zdecydowanie przyćmi swoją urodą pannę młodą – odpowiedziałem, po czym nasze usta złączyły się w pocałunku.
-Cieszę się, że ci się podoba – powiedziała po chwili – To znaczy, nie widzę innej opcji, w końcu wyglądam oszałamiająco – i zniknęła za zasłoną przymierzalni. Postanowiłem zapłacić już za wszystko, więc podszedłem do kasy. Kiedy powiedziałem, że chciałbym wszystko uregulować, kobieta spojrzała na mnie i dodała
-A tą torebkę też liczymy…?
-Jaką torebkę?
-Bo pana narzeczona wybrała do tego stroju jeszcze taką małą kopertówkę…
-Acha… No tak, to razem z tym
-Dobrze, to podsumujmy… - kobieta wypisała rachunek – sukienka 5500€, buty 1750€, torebka 1545€… A, jeszcze szal, 790€… Czyli razem… 9585€

-ILE?! – myślałem, że się przesłyszałem. Ja rozumiem, jak ma się pieniądze to bez sensu jest oszczędzać, jednak to było chyba lekkie przegięcie. Oczywiście nie zamierzałem kłócić się z Franziską, więc wyjąłem swoją kartę i z westchnieniem podałem sprzedawczyni. Kiedy odzyskałem kartkę, a inna ekspedientka podała mi torby z naszymi zakupami, pojawiła się Franziska i razem ruszyliśmy do samochodu. W końcu czego się nie robi dla świętego spokoju…

2 komentarze:

  1. Super :D Ale i tak nie mogę się doczekac spotkania Toma z Majką xD Powodzenia w pisaniu.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham twoje opowiadanie ale tej Franziski nie mogę znieść -.- Działa mi na nerwy! Ale Toma nie źle pozbyła pieniędzy :D Odcink super!
    www.thbookpicture.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń