Chciałam wyjść
już z te go całego salonu. Od jakichś dwóch godzin byłyśmy tu z Mary (po tym
jak w paradował cały dumny z siebie Bill i kategorycznie zabrał ze sobą Zuzkę) i
dokonywałyśmy jeszcze bardzo wielu poprawek. Nie wiem ile razy mówiłam swojej
przyjaciółce, żeby poczekała z sukienką dla mnie aż przyjadę. Ale nie, ona jak
zwykle musi wiedzieć wszystko najlepiej, więc oczywiście efekt jest taki, że
chociaż sukienka sama w sobie jest naprawdę śliczna, to nie mogę powiedzieć,
żeby pasowała idealnie. A musi pasować idealnie! W końcu to będzie ślub mojej
najlepszej przyjaciółki, tuż obok mnie będzie stał… Nieważne. Kiedy nareszcie
wydawało mi się, że dopięłyśmy wszystko na ostatni guzik i obie nasze sukienki
są całkowicie gotowe, podeszła do nas jedna z ekspedientek
-Pani Maju, ja
całkowicie zapomniałam, pani Zuzanna kazała mi jeszcze odłożyć dla pani jedną
parę butów, do tej sukienki…
-Słucham? Jakich
butów…? – już się bałam pomysłów Zuzki. Czasami zapominała, że chociaż jej od
pewnego czasu powodzi się nie najgorzej i może pozwolić sobie na wszystko, to
mój budżet nie jest aż tak nieograniczony i jednak wolałabym nie wydawać
wszystkich swoich oszczędności na strój, który założę najprawdopodobniej raz w
życiu. A oczywiście o tym, żeby mi mieli jeszcze za to zapłacić, nie ma nawet
mowy. Co to, to nie.
-To znaczy jeśli
nie… - widać była, że dziewczyna jest lekko zagubiona poprzez moje zaskoczenie.
Trzeba było przyznać, że odkąd tutejsze sprzedawczynie dowiedziały się, na czyj
ślub te wszystkie przygotowania, byliśmy traktowani zdecydowanie jak klienci
pierwszej kategorii albo i lepiej
-Nie, nie,
proszę mi je pokazać… - powiedziałam zrezygnowana, więc dziewczyna po chwili
wręczyła mi niewielki pudełko. Otworzyłam je i… What the fuck?! Moim oczom
ukazały się piękne, kremowe szpilki Louboutina na tak niebotycznych obcasach
(plus lekkiej platformie), jakie widuje się tylko w sesjach zdjęciowych
amerykańskich supermodelek. Przecież ja się w tym zabiję zanim jeszcze
dojedziemy do kościoła, pomijając cenę i fakt, że jeśli tylko odważę się
podważyć jej zdanie, to Zuzka mnie zabije. Z drugiej strony szpilki były
naprawdę cudowne, więc chcąc nie chcąc podałam je ekspedientce i już po chwili
razem z Mary i naszymi zakupami kierowałyśmy się w stronę jej samochodu.
-Dobrze, że
wreszcie wszystko załatwiłyśmy – powiedziała kuzynka… Billa, kiedy tylko
wsiadłyśmy do auta
-No, to była jakaś
porażka, ile czasu można spędzać w jednym butiku?! – obie miałyśmy serdecznie
dosyć. marzyłam tylko o tym, żeby wreszcie znaleźć się w rezydencji naszych
zakochanych i zaszyć się w jakimś kącie, gdzie nikt mnie nie znajdzie. No,
najpierw jeszcze zrobię sobie kawę. I wtedy zaszyję się gdzieś z książką.
-A co byś
powiedziała na mały wypad do kawiarni? – zapytała Mary z uśmiechem
-Wiesz,
przepraszam cię, ale w tej chwili marzę o powrocie do domu… Możemy to
przełożyć? – miałam nadzieję, że nie będzie z tym problemu
-No jasne, nie
ma problemu. Tylko, żebyś nie wymknęła mi się do tej całej swojej Anglii…
-Spokojnie, na
razie nigdzie się nie wybieram – rozmawiałyśmy tak jeszcze kilka minut, Az w
końcu dojechałyśmy. Mary stwierdziła, że musi jeszcze gdzieś tam jechać, więc
pożegnałyśmy się, ja wyjęłam wszystkie swoje zakupy i zaczęłam kierować się w
stronę willi. Aż nie wierzyłam własnym oczom. Żadnych samochodów, wszystkie
okna pozamykane… Czyżby wreszcie nikogo tam nie było, co jest równoznaczne z
chwilą świętego spokoju? Aż niewiarygodne. na szczęście Zuza pomyślała o takiej
ewentualności i kilka dni temu wsadziła mi do torebki zapasowe klucze, tak na
wszelki wypadek. Nie sądziłam, że kiedyś z nich skorzystam, a teraz muszę
przyznać, że przezorność mojej przyjaciółki się opłaciła. Jedynym problemem
było w tej chwili znalezienie ich w mojej gigantycznej, wypchanej, przepastnej
torbie, nie zapominając, że jestem obładowana zakupami. Kiedy po dłuższych
zmaganiach już udało mi się naleźć klucze, oczywiście jak to ja, musiałam
upuścić je na ziemię. Schyliłam się, żeby je podnieść, a po chwili ujrzałam na
sobą nieznajomą blondynkę. Miała sandałki na bardzo wysokich obcasach, długie
włosy, krótką spódniczkę i wyglądała, jakby trochę przedobrzyła z solarium. Wstałam
i jeszcze raz przyjrzałam się nieznajomej. Stała pod furtką do domu Billa i
Zuzy, więc oczywiste było, że jest to jakaś tam ich znajoma.
-Do Billa i
Zuzy? – zapytałam, nie bardzo wiedząc jak się zachować
-Tak, muszę coś
pożyczyć od Zuzki… - odpowiedziała, nie bardzo chętna do rozmowy
-Nie ma ich w
domu – odpowiedziałam i wskazałam na klucze – I pewnie jeszcze długo nie będzie
-A ty jesteś…? –
spytała podejrzliwie blondynka
-Maja,
przyjaciółka Zuzy – odpowiedziałam, dalej nie mając pojęcia, z kim rozmawiam. Słysząc
moje słowa dziewczyna zrobiła wielkie oczy, jakby nie wierzyła własnym uszom. O
co chodzi…?
-Ty jesteś
Maja?! – zapytała piskliwym głosem
-No tak… Ale nie
rozumiem…
-Wiem, po co tu
przyjechałaś! – zaczęła na mnie wrzeszczeć, a ja stałam kompletnie
zdezorientowana – Chcesz zbliżyć się do mojego Toma!
-Do twojego
Toma…? – i w tej chwili wszystko stało się jasne. Przede mną stała Franziska.
Zazdrosna Franziska. Którą obecnie była… dziewczyną Toma.
-Nie wiem o czym
ty mówisz… - jakby ta sytuacja nie była dla mnie już wystarczająco trudna, będę
się musiała użerać jeszcze z zazdrosną Niemką…
-Ty już dobrze
wiesz o czym ja mówię! – wydarła się. nie miałam pojęcia jak się zachować.
Postanowiłam na razie się nie odzywać… - Najpierw traktujesz go jak nie wiadomo
co… Potem przyjeżdżasz tutaj jak gdyby nigdy nic…! – że niby jak go traktuję…?
chyba całkowicie zgłupiałam – Nie przerywaj mi! Przyjechałaś tylko po to, żeby
go odzyskać, ale nic z tego! On jest mój!
-Dziewczyno,
uspokój się… - chciałam chociaż trochę załagodzić sytuację, ale i tak czułam,
że mi się nie uda – To nie jest tak jak myślisz…
-No bardzo
ciekawe! Tylko spójrz na siebie! Naprawdę uważasz, że z takim wyglądem masz u
niego jakiekolwiek szanse?! Nie wiem co mu odbiło, że przez tą chwilę chciał
być z tobą… - pokręciła głową z dezaprobatą a ja miałam ochotę strzelić jej w
twarz – Na szczęście w porę się opamiętał i teraz ma dziewczynę, godną jego
uczuć!
-Czyli taką,
która cały wolny czas spędza zamknięta w solarium? – zapytałam, modląc się w
duchu, żeby wypowiedzieć to zdanie poprawnie. Chyba wkurzyłam ją tym jeszcze
bardziej
-Jak śmiesz?!
Jakaś nędzna Polka nie będzie obrażać ani mnie, ani mojego ukochanego!
-Wiesz co,
bardzo miło się rozmawia, ale wybacz, trochę nie mam czasu… - chciałam
zakończyć wreszcie tą żałosną wymianę zdań, bo czułam jak moje oczy wypełniają
się łzami, jednak rozwścieczona Franziska nie chciała pozwolić mi tak łatwo
odejść
-Powtarzam po
raz ostatni… Jeżeli tylko zbliżysz się do Toma, jeżeli chociaż raz zobaczę, że
w jakikolwiek sposób chcesz odnowić waszą relację… Wtedy nie ręczę za siebie!!!
-Dziewczyno,
skończ. Widzę, że żadne zdroworozsądkowe argumenty do ciebie nie przemawiają…
-Milcz! To ja
jestem jego dziewczyną, to mnie wybrał, bo jestem najpiękniejszą dziewczyną z
jaką do tej pory miał do czynienia i tak już zostanie! I odpieprz się od niego
raz na zawsze!!! – zarzuciła swoją blond grzywą, a kiedy odchodziła zdążyłam
usłyszeć jeszcze – ta Zuzka też jest dobra… Jak ona może się przyjaźnić z takim
czymś… - Uwolniona od natarczywej blondynki szybko otworzyłam furtkę i
znalazłam się w domu. Swoje zakupy rzuciłam na podłogę i w sumie nie wiem
dlaczego, osunęłam się na ziemię i wybuchłam płaczem. Zalała mnie fala
wspomnień. Jak to możliwe, że mój Tom, związał się z taką kretynką?! W tej
chwili nie chodzi już o to, jak się wtedy zachował… Od początku pobytu tutaj
tak bardzo bałam się spotkania z nim, a teraz do tego dochodzi jeszcze lekki
strach przed jego nienormalną, plastikową ,,dziewczyną”… I właśnie wtedy
poczułam, że gdyby nie Zuza i jej ślub, nic nie zmusiłoby mnie, żeby tu
przyjechać.
Boze boski odcinek :* ta Franziska chyba oszalała co ona sobie myśli? Mam nadzieje ze te jej ostrzeżenia będą mylne... Czekam na to aż Tom sie spotka z Mają czy to odnowi ich relacje czy zostanie tak że Tom jest z tą cała Franziską.
OdpowiedzUsuńOmg ale akcja! Glupia ta Franziska, jak można tak na kogoś krzyczeć?!
OdpowiedzUsuńwww.thbookpicture.blogspot.com