piątek, 7 listopada 2014

29. Co komu przeszkadza brak obrączek?

Gdy obydwoje usadowiliśmy się wreszcie w limuzynie Bill nie odezwał się ani słowem i zaczął wpatrywać się w szybę nerwowo zaciskając usta. Gestem dłoni dałem znak kierowcy by ruszył i zaczęliśmy jechać w stronę kościoła   
- Tom jesteś pewny, że masz te obrączki?- spytał nagle Bill odrywając wzrok od okna
- no jasne- powiedziałem- przecież już ci mówiłem…
- pokaż mi je- powiedział świdrując mnie wzrokiem
- wiesz co? Jak możesz we mnie wątpić, we własnego brata w dodatku bliźniaka, krew z krwi…
- Tom
- no już dobra, dobra- sięgnąłem do kiszeni bez dalszych dyskusji bo Bill zamieniał się w bazyliszka  i z triumfalną miną wyciągnąłem z niej pudełko
- Tom ty idioto!- spojrzałem na brata z zaskoczeniem nie bardzo wiedząc o co chodzi
- to nie są obrączki tylko papierosy- spojrzałem na pudełko i faktycznie, zamiast czerwonego pudełeczka z obrączkami trzymałem paczkę Marlboro
- ja wiedziałem, że tak będzie przecież tobie nie można nigdy zaufać i co my teraz zrobimy przecież nie można tak po prostu wparować na ceremonię i stwierdzić, że symbol miłości, którym są dwie złote obrączki, symbol, który ma świadczyć o moim uczuciu do Zuzy zaginął  w akcji przez mojego… brata- powiedział przez zęby Bill
- ej młody spokojnie, na pewno mam je w drugiej kieszeni- powiedziałem, jednak pudełeczka nigdzie nie było
- i ty mówisz, że to ja jestem nie ogarnięty?!- młodszy był na skraju załamania nerwowego i wyglądał tak, jakby zaraz miał dostać apopleksji
- B…
- CICHO BĄDŹ I MI NIE PRZERYWAJ!- krzyknął uderzając pięścią o kolano- czy ty w ogóle masz pojęcie o której zaczyna się ślub?!
- o 16- powiedziałem z głupią miną nie bardzo wiedząc co zrobić, żeby nie doszło do rękoczynów
- a jest?
- 15
- NO WŁAŚNIE!!!- wykrzyknął Bill- przez ciebie spóźnię się na najważniejszą ceremonię mojego życia- dodał
- młody spokojnie, coś wymyślimy. Ty pojedziesz do kościoła i jakoś odwleczesz rozpoczęcie albo odwrócisz uwagę Zuzy a ja wrócę do domu, wezmę pierścionki i po problemie- wyszczerzyłem ząbki jednak za moment spoważniałem z obawy by ich nie stracić
- dobrze, ale spróbuj tylko pojawić się bez nich- Bill zacisnął dłonie na materiale spodni od garnituru tak, że aż pobielały mu kłykcie, co to małżeństwo robi z człowiekiem… i pomyśleć, że jeszcze nie dawno uważał za nie etyczne zabijanie komarów podczas biwaku w lesie ( który swoją drogą urządził, by zaimponować Zuzce- pantoflarz). Chwilę później znaleźliśmy się pod kościołem, przed którym zaczęło gromadzić się coraz więcej osób
- dobra to pan młody zasuwa na ceremonię a my wracamy do domu- poinformowałem kierowcę, który przytaknął i wysadził wściekłego Billa jak najbliżej wejścia się dało.
***
-Gdzie one do cholery są?- zapytałem sam siebie przeszukując wszystkie miejsca, w których mogłem zostawić małe pudełeczko. Powoli cały dom zaczynał przypominać miejsce przejścia tornada, wszystkie ciuchy, poduszki i przedmioty codziennego użytku lądowały na podłodze. Po pół godzinie bezskutecznych poszukiwań postanowiłem poszerzyć obszar poszukiwań i przeniosłem się do domu Billa
- cholera jasna, pieprzone kawałki metalu, co komu przeszkadza brak obrączek? Dlaczego mój brat i jego narzeczona muszą być takimi perfekcjonistami?- mówiłem do siebie biegając z jednego pokoju do drugiego
- co tam stary, kłopoty w raju?- usłyszałem dobrze znany głos i odwróciłem się w stronę Georga, który nonszalancko opierał się o framugę drzwi. Przez moment zastanawiałem się, czy powiedzieć mu o zgubie jednak po chwili stwierdziłem, że co dwie głowy to nie jedna i postanowiłem poprosić kumpla o pomoc
- zgubiłem te cholerne obrączki i Bill jest gotowy mnie wypatroszyć i powiesić za flaki na czubku wieży Eiffela jeżeli mu ich nie dostarczę- powiedziałem na co mój jakże współczujący i pomocny przyjaciel wybuchł niepohamowanym  śmiechem
- je nie mogę…. Wasza rodzina…jest jak żywcem… wyjęta z…  telenoweli brazylijskiej!- wydusił pomiędzy salwami śmiechu jednak pod wpływem mojego groźnego spojrzenia postanowił się zamknąć i posłusznie zaczął szukać.
***
-Poddaję się!- powiedziałem opadając na kanapę zupełnie nie robiąc sobie nic z faktu, iż prawdopodobnie pogniotłem materiał garnituru. Jeżeli i tak groziła mi śmierć z ręki rodzonego brata, w dodatku bliźniaka, to było mi szczerze mówiąc i tak wszystko jedno czy przyczyni się do tego także jego „ukochana”
- nie no stary, to co im powiesz?- zapytał Gaorg siadając obok mnie na kanapie
-nie wiem, po drodze zatrzymamy się przy jakimś supermarkecie, wyskoczysz z 2 euro i wylosujemy im w automacie dwa plastikowe pierścionki, zobaczysz będzie dobrze, nawet nie zauważą…
- aha, no jasne nie zupełnie Bill się nie skapnie jak będzie musiał założyć pierścionek z różowym oczkiem a w ogóle to… ej! dlaczego niby ja mam wyskakiwać z kasy? To ty je z gubiłeś!!!- wykrzyknął  brunet
- może dla tego, że wczoraj fundnąłem ci osiem piw?- zapytałem- albo dla tego, że załatwiłem ci numer tamtej kelnerki…
- no dobra!- Georg uniósł ręce w geście obronnym po czym jego wzrok padł na zegar wiszący na ścianie
- o cholera jasna, musimy jechać! Wykrzyknął i siłą zaciągnął mnie z kanapy co spowodowało, że zamiast na nogach wylądowałem na czterech literach na marmurowej posadzce
- czym jedziemy?- zapytał gdy stanęliśmy na podjeździe
- myślę, że  Audi- wzruszyłem ramionami- po chwili siedzieliśmy w środku
- fuck! Co tym razem?!- z całej siły uderzyłem dłońmi w kierownicę swojego ukochanego autka po tym jak silnik odmówił współpracy i zgasł
- może sprawdzę pod maską- zaoferował się Georg
- a rób co chcesz- powiedziałem powoli tracąc cierpliwość, czemu takie rzeczy przytrafiają się akurat mi?
- yyy Tom?- Gorg zamknął maskę, gdy spojrzałem na niego pytająco dodał- myślę, że możemy jechać prosto do kościoła, o to twój problem- podniósł do góry… małe, znajomo wyglądające, trochę przybrudzone pudełeczko… dzięki ci Boże…
Gdy podjechaliśmy pod kościół, wszystkie miejsca parkingowe były zajęte nie mówiąc już o chodniku czy trawniku, najbliższe miejsce znajdowało się ze dwa kilometry dalej
- po prostu super!!!- krzyknąłem wściekły po raz trzeci objeżdżając plac dookoła i nie widząc niczego wolnego
- Ton luz, patrz tam jest coś- Georg wskazał na faktycznie wolne miejsce znajdujące się przy śmietniku za jakimś budynkiem, świetnie… nie myśląc za długo wypadłem z samochodu jednak sprawdzając kilkakrotnie czy wystarczająco zabezpieczyłem swoje cacko przed kradzieżą lub innymi krzywdami, które mogły by się mu wydarzyć po czym wraz z Georgem pobiegliśmy do kościoła
- Znalazłem!- wykrzyknąłem bez namysłu gdy tylko otworzyły się drzwi kościoła, wszystkie głowy momentalnie odwróciły się w moim kierunku, a na twarzy Zuzki zaczęła malować się wściekłość, już miała coś powiedzieć gdy Bill posłał mi porozumiewawcze spojrzenie a ja po raz kolejny się odezwałem
- yyy znalazłem miejsce parkingowe! Naprawę to był wyczyn, na drugi raz…
- Tom!- Zuza wyglądała tak, jakby miała za chwilę zabić mnie trzymanym przez siebie bukietem ( tak kwiaty mogą być narzędziem zbrodni, weźmy pod uwagę np. takie nie pozorne róże…) spojrzałem na dziewczynę pytająco
- na miejsce!- krzyknęła po czym wskazała miejsce, gdzie stało kilka dziewczyn w tym… Majka, z braku innego wyjścia ruszyłem między ławkami w stronę ołtarza starając się jak najdłużej odwlekać moment konieczności stanięcia oko w oko z panną Wójcik i jej despotyczną przyjaciółką z piekła rodem, które…
- Tom ale to już!- dobiegł mnie po raz kolejny wściekły głos blondynki tak więc dla własnego dobra przyspieszyłem kroku. Przechodząc koło brata dyskretnie wcisnąłem mu do ręki pudełeczko przy okazji szepcząc do ucha
- jeszcze możesz się wycofać
Po czym mrożony wzrokiem panny młodej posłusznie udałem się na wyznaczone miejsce

- na czym to ja?... aha… Czy ty Zuzanno Zawadzka bierzesz sobie tego o to…- zaczął ksiądz. 


1 komentarz:

  1. hahahaha świetny odcinek ;D
    Po pierwsze Tom jest przecudowny, serio.Kto normalny gubi obrączki pod maską samochodu? Takie rzeczy tylko z Kaulitzami ;3

    www.my-passion-foto.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń