Gdy obydwoje usadowiliśmy się wreszcie w limuzynie Bill nie odezwał się
ani słowem i zaczął wpatrywać się w szybę nerwowo zaciskając usta. Gestem dłoni
dałem znak kierowcy by ruszył i zaczęliśmy jechać w stronę kościoła
- Tom jesteś pewny, że masz te obrączki?- spytał nagle Bill odrywając
wzrok od okna
- no jasne- powiedziałem- przecież już ci mówiłem…
- pokaż mi je- powiedział świdrując mnie wzrokiem
- wiesz co? Jak możesz we mnie wątpić, we własnego brata w dodatku
bliźniaka, krew z krwi…
- Tom
- no już dobra, dobra- sięgnąłem do kiszeni bez dalszych dyskusji bo
Bill zamieniał się w bazyliszka i z
triumfalną miną wyciągnąłem z niej pudełko
- Tom ty idioto!- spojrzałem na brata z zaskoczeniem nie bardzo wiedząc
o co chodzi
- to nie są obrączki tylko papierosy- spojrzałem na pudełko i
faktycznie, zamiast czerwonego pudełeczka z obrączkami trzymałem paczkę
Marlboro
- ja wiedziałem, że tak będzie przecież tobie nie można nigdy zaufać i
co my teraz zrobimy przecież nie można tak po prostu wparować na ceremonię i
stwierdzić, że symbol miłości, którym są dwie złote obrączki, symbol, który ma
świadczyć o moim uczuciu do Zuzy zaginął
w akcji przez mojego… brata- powiedział przez zęby Bill
- ej młody spokojnie, na pewno mam je w drugiej kieszeni- powiedziałem,
jednak pudełeczka nigdzie nie było
- i ty mówisz, że to ja jestem nie ogarnięty?!- młodszy był na skraju
załamania nerwowego i wyglądał tak, jakby zaraz miał dostać apopleksji
- B…
- CICHO BĄDŹ I MI NIE PRZERYWAJ!- krzyknął uderzając pięścią o kolano-
czy ty w ogóle masz pojęcie o której zaczyna się ślub?!
- o 16- powiedziałem z głupią miną nie bardzo wiedząc co zrobić, żeby
nie doszło do rękoczynów
- a jest?
- 15
- NO WŁAŚNIE!!!- wykrzyknął Bill- przez ciebie spóźnię się na
najważniejszą ceremonię mojego życia- dodał
- młody spokojnie, coś wymyślimy. Ty pojedziesz do kościoła i jakoś
odwleczesz rozpoczęcie albo odwrócisz uwagę Zuzy a ja wrócę do domu, wezmę
pierścionki i po problemie- wyszczerzyłem ząbki jednak za moment spoważniałem z
obawy by ich nie stracić
- dobrze, ale spróbuj tylko pojawić się bez nich- Bill zacisnął dłonie
na materiale spodni od garnituru tak, że aż pobielały mu kłykcie, co to
małżeństwo robi z człowiekiem… i pomyśleć, że jeszcze nie dawno uważał za nie
etyczne zabijanie komarów podczas biwaku w lesie ( który swoją drogą urządził,
by zaimponować Zuzce- pantoflarz). Chwilę później znaleźliśmy się pod
kościołem, przed którym zaczęło gromadzić się coraz więcej osób
- dobra to pan młody zasuwa na ceremonię a my wracamy do domu-
poinformowałem kierowcę, który przytaknął i wysadził wściekłego Billa jak
najbliżej wejścia się dało.
***
-Gdzie one do cholery są?- zapytałem sam siebie przeszukując wszystkie
miejsca, w których mogłem zostawić małe pudełeczko. Powoli cały dom zaczynał
przypominać miejsce przejścia tornada, wszystkie ciuchy, poduszki i przedmioty
codziennego użytku lądowały na podłodze. Po pół godzinie bezskutecznych
poszukiwań postanowiłem poszerzyć obszar poszukiwań i przeniosłem się do domu
Billa
- cholera jasna, pieprzone kawałki metalu, co komu przeszkadza brak
obrączek? Dlaczego mój brat i jego narzeczona muszą być takimi
perfekcjonistami?- mówiłem do siebie biegając z jednego pokoju do drugiego
- co tam stary, kłopoty w raju?- usłyszałem dobrze znany głos i
odwróciłem się w stronę Georga, który nonszalancko opierał się o framugę drzwi.
Przez moment zastanawiałem się, czy powiedzieć mu o zgubie jednak po chwili
stwierdziłem, że co dwie głowy to nie jedna i postanowiłem poprosić kumpla o
pomoc
- zgubiłem te cholerne obrączki i Bill jest gotowy mnie wypatroszyć i
powiesić za flaki na czubku wieży Eiffela jeżeli mu ich nie dostarczę-
powiedziałem na co mój jakże współczujący i pomocny przyjaciel wybuchł niepohamowanym śmiechem
- je nie mogę…. Wasza rodzina…jest jak żywcem… wyjęta z… telenoweli brazylijskiej!- wydusił pomiędzy
salwami śmiechu jednak pod wpływem mojego groźnego spojrzenia postanowił się
zamknąć i posłusznie zaczął szukać.
***
-Poddaję się!- powiedziałem opadając na kanapę zupełnie nie robiąc
sobie nic z faktu, iż prawdopodobnie pogniotłem materiał garnituru. Jeżeli i
tak groziła mi śmierć z ręki rodzonego brata, w dodatku bliźniaka, to było mi
szczerze mówiąc i tak wszystko jedno czy przyczyni się do tego także jego
„ukochana”
- nie no stary, to co im powiesz?- zapytał Gaorg siadając obok mnie na
kanapie
-nie wiem, po drodze zatrzymamy się przy jakimś supermarkecie,
wyskoczysz z 2 euro i wylosujemy im w automacie dwa plastikowe pierścionki,
zobaczysz będzie dobrze, nawet nie zauważą…
- aha, no jasne nie zupełnie Bill się nie skapnie jak będzie musiał
założyć pierścionek z różowym oczkiem a w ogóle to… ej! dlaczego niby ja mam
wyskakiwać z kasy? To ty je z gubiłeś!!!- wykrzyknął brunet
- może dla tego, że wczoraj fundnąłem ci osiem piw?- zapytałem- albo
dla tego, że załatwiłem ci numer tamtej kelnerki…
- no dobra!- Georg uniósł ręce w geście obronnym po czym jego wzrok
padł na zegar wiszący na ścianie
- o cholera jasna, musimy jechać! Wykrzyknął i siłą zaciągnął mnie z
kanapy co spowodowało, że zamiast na nogach wylądowałem na czterech literach na
marmurowej posadzce
- czym jedziemy?- zapytał gdy stanęliśmy na podjeździe
- myślę, że Audi- wzruszyłem
ramionami- po chwili siedzieliśmy w środku
- fuck! Co tym razem?!- z całej siły uderzyłem dłońmi w kierownicę
swojego ukochanego autka po tym jak silnik odmówił współpracy i zgasł
- może sprawdzę pod maską- zaoferował się Georg
- a rób co chcesz- powiedziałem powoli tracąc cierpliwość, czemu takie
rzeczy przytrafiają się akurat mi?
- yyy Tom?- Gorg zamknął maskę, gdy spojrzałem na niego pytająco dodał-
myślę, że możemy jechać prosto do kościoła, o to twój problem- podniósł do
góry… małe, znajomo wyglądające, trochę przybrudzone pudełeczko… dzięki ci Boże…
Gdy podjechaliśmy pod kościół, wszystkie miejsca parkingowe były zajęte
nie mówiąc już o chodniku czy trawniku, najbliższe miejsce znajdowało się ze
dwa kilometry dalej
- po prostu super!!!- krzyknąłem wściekły po raz trzeci objeżdżając
plac dookoła i nie widząc niczego wolnego
- Ton luz, patrz tam jest coś- Georg wskazał na faktycznie wolne
miejsce znajdujące się przy śmietniku za jakimś budynkiem, świetnie… nie myśląc
za długo wypadłem z samochodu jednak sprawdzając kilkakrotnie czy
wystarczająco zabezpieczyłem swoje cacko przed kradzieżą lub innymi krzywdami,
które mogły by się mu wydarzyć po czym wraz z Georgem pobiegliśmy do kościoła
- Znalazłem!- wykrzyknąłem bez namysłu gdy tylko otworzyły się drzwi
kościoła, wszystkie głowy momentalnie odwróciły się w moim kierunku, a na
twarzy Zuzki zaczęła malować się wściekłość, już miała coś powiedzieć gdy Bill
posłał mi porozumiewawcze spojrzenie a ja po raz kolejny się odezwałem
- yyy znalazłem miejsce parkingowe! Naprawę to był wyczyn, na drugi
raz…
- Tom!- Zuza wyglądała tak, jakby miała za chwilę zabić mnie trzymanym
przez siebie bukietem ( tak kwiaty mogą być narzędziem zbrodni, weźmy pod uwagę
np. takie nie pozorne róże…) spojrzałem na dziewczynę pytająco
- na miejsce!- krzyknęła po czym wskazała miejsce, gdzie stało kilka
dziewczyn w tym… Majka, z braku innego wyjścia ruszyłem między ławkami w stronę
ołtarza starając się jak najdłużej odwlekać moment konieczności stanięcia oko w
oko z panną Wójcik i jej despotyczną przyjaciółką z piekła rodem, które…
- Tom ale to już!- dobiegł mnie po raz kolejny wściekły głos blondynki
tak więc dla własnego dobra przyspieszyłem kroku. Przechodząc koło brata
dyskretnie wcisnąłem mu do ręki pudełeczko przy okazji szepcząc do ucha
- jeszcze możesz się wycofać
Po czym mrożony wzrokiem panny młodej posłusznie udałem się na
wyznaczone miejsce
- na czym to ja?... aha… Czy ty Zuzanno Zawadzka bierzesz sobie tego o
to…- zaczął ksiądz.
hahahaha świetny odcinek ;D
OdpowiedzUsuńPo pierwsze Tom jest przecudowny, serio.Kto normalny gubi obrączki pod maską samochodu? Takie rzeczy tylko z Kaulitzami ;3
www.my-passion-foto.blogspot.com