Stałam jak sparaliżowana, trzymając będącego na granicy wytrzymałości
Billa za rękę, wgapiając się ślepo w grupę naszych przyjaciół, czekających na
nas jak gdyby nigdy nic. Czyli to była kolejna część tej ,,niesamowitej
niespodzianki”! Czy oni naprawdę myślą, że ich obecność tutaj jest nam w
jakikolwiek sposób na rękę?! Staliśmy tak naprzeciwko siebie, ja nie wiedziałam
jak zareagować (bo wiedziałam, że zaraz nie wytrzymam), Bill był totalnie
wściekły, a jego oczy ciskały błyskawice, a reszta była chyba trochę zbita z
tropu naszą reakcją, nie spodziewając się, że ten ,,cudowny” pomysł aż tak
bardzo nie przypadnie nam obojgu do gustu.
-Y… No nareszcie jesteście… - Georg jako pierwszy postanowił jakoś
zacząć rozmowę, chociaż widać było, że nie bardzo wie jak się zachować –
Czekaliśmy na was…
-Stop! – teraz głos zabrał mój mąż – Czy ktoś nam wreszcie wyjaśni, co
to wszystko znaczy?! Przyjeżdżam tu ze swoją żoną, na, uwaga, miesiąc miodowy!
I to jest chyba, kurwa, oczywiste, że nie potrzebujemy tutaj nikogo…!
-Bill, do jasnej cholery, przestań dramatyzować i robić aferę, jakby nie
wiem co się stało…! – Tom usiłował się bronić, w dość niezdarny sposób
-Według Ciebie nic się nie stało?! – nie wytrzymałam i, wściekła, podeszłam
do gitarzysty, zadzierając głowę, bu spojrzeć mu prosto w oczy – Czy ty się
zawsze musisz wpieprzać w nasze życie?! – normalnie nie miałam nic przeciwko
jego obecności, jednak dzisiaj to nie miało znaczenia, teraz wszystko było nie
tak
-Jakbyś zapomniała, to ty się skarbie jakiś czas temu wpieprzyłaś w NASZE
życie – odparł z przekąsem, na co zaparło mi dech z oburzenia – Więc jeśli
myślisz…
-Wystarczy! – Majka stanęła między nami, bojąc się chyba dopuścić do
dalszej konfrontacji – Opanujcie się, do
jasnej cholery! Naprawdę nie trzeba z tego aż takiej afery robić!
-Też brałaś w tym udział! – odwróciłam się do przyjaciółki, tym razem z
żądzą mordu w oczach – Naprawdę sądziliście, że to się nam spodoba?!
-Jakbyśmy chcieli spędzić te kilka tygodni z wami, to chyba prościej
byłoby siedzieć w domu na dupie, niż wyjeżdżać na drugi koniec świata! – Bill
znów włączył się do dyskusji. Wszyscy patrzyliśmy po sobie wrogo czując, że to
nie jest dobry początek wakacji
-Jezus, Kaulitz, zamknij ty się wreszcie! – teraz nie wytrzymał
perkusista – Braliśmy pod uwagę, że to się wam może nie spodobać, ale jakbyśmy
wiedzieli, że z tego taka awantura wyniknie, to wierz mi, nigdzie byśmy się nie
ruszyli…!
-To trzeba się było nigdzie nie ruszać i dać nam raz w życiu święty
spokój…!
-Tom – nagle odezwała się milcząca do tej pory Franziska (którą nie
wiedzieć czemu też tu zaciągnęli… Swoją drogą byłam bardzo ciekawa, jak minęła
im wielogodzinna podróż jednym samolotem jednocześnie z nią i Mają na
podkładzie) – Zrób coś z nimi, głowa mnie boli od tych wrzasków… Chyba mam migrenę…
-Zajebiście… - mruknęłam pod nosem, po czym kątem oka zobaczyłam
stojące z tyłu Mary i Monicę, duszące się ze śmiechu. Odwróciłam się do swojego ukochanego – Kochanie…
-Idziemy stąd… - powiedział stanowczo, po czym znów złapał mnie za rękę
i pociągnął w głąb hotelu
-Ej, a wy cholera dokąd?! – wydarł się basista
-Daleko stąd. – odpowiedział mój mąż, cały czas idąc razem ze mną przez
korytarz, by już po chwili zniknąć za rogiem i zostawić naszych znajomych
daleko w tyle, poza zasięgiem ich wzroku. Ja zawsze wiedziałam, że oni są
nienormalni, ale nie mogłam uwierzyć, że ich głupota naprawdę weszła na aż tak
wysoki poziom. Czy oni chociaż przez chwilę pomyśleli, że chcąc spędzić ten
czas tuż po naszym ślubie razem, będziemy szczęśliwi widząc tą całą bandę
tutaj?! Regularna paranoja. Szliśmy tak z Billem przez jakiś czas wzdłuż
korytarza, nie odzywając się ani słowem, bo chyba każde z nas musiało się samo
uporać z tym, co właśnie zaszło. Mimo tego, że byliśmy strasznie zaskoczeni i
wkurzeni wiem, że tam na dole padło o kilka słów za dużo, głownie mam na myśli
moją wymianę zdań z Tomem. mam nadzieję, że jakoś to sobie kiedyś wyjaśnimy,
ale nie teraz. Teraz nie chcę nikogo widzieć. Poza NIM oczywiście. Kiedy po chwili
znaleźliśmy się już w naszym pokoju (normalnie wydałabym z siebie okrzyk WOW na
widok tak wyposażonego wnętrza), mój mąż rzucił torbę w kąt i dał upust emocjom
-Kurwa mać! – wrzasnął, kopiąc przy tym przy okazji w stojącą obok
kanapę. oj, łatwo nie będzie. Też byłam wkurzona, ale już dawno zauważyłam, że
to mi jest łatwiej kontrolować emocje.
-Bill… - zaczęłam nieśmiało, chcąc zrobić z tym porządek i wreszcie
zacząć nasz wymarzony, wspólny urlop.
-Co oni sobie w ogóle myślą?! Im się wydaje, że co, że wpieprzą się
tutaj na krzywy ryj, a my będziemy skakać ze szczęścia?!
-Bill…
-Co to to nie! Trzeba coś z tym zrobić, chyba sobie nie wyobrażasz,
żeby oni przez cały wyjazd byli tutaj…!
-Bill! – wrzasnęłam i podeszłam do niego, ujmując jego twarz w dłonie.
– Kotku, uspokój się, wierz, że chcieli dobrze… - sama nie bardzo wierzyłam w
swoje słowa, ale coś mówić musiałam.
-No ale…
-Cii..! – położyłam mu palec na ustach – A możemy o tym przez jakiś
czas nie myśleć? – przysunęłam się jeszcze bliżej, oplatając swojego ukochanego
ramionami i już wiedziałam, że w tej chwili ta niezapowiedziana wizyta jest
ostatnią rzeczą, o jakiej oboje chcemy myśleć – Teraz jesteśmy tylko ty i ja…
- - wyszeptał mi do ucha, po czym obje utonęliśmy w
namiętnym pocałunku, zapominając o całym świecie. Na razie....
* * *
Mamy nadzieję, że klimaty Malediwów wprawią Was w letni nastrój, postaramy się dodawać posty troszkę częściej. Życzymy udanych wakacji! :)
Haha wkurzony Bill najlepszy :)
OdpowiedzUsuńOkeej. Wiedziałam, że Bill jest wybuchowym typem człowieka, ale jego reakcja przebiła wszystko! :D Fajnie, że będziecie starać się częściej dodawać, bo ja już naprawdę pierdolca dostaję z powodu nieposuniecia się akcji Tom-Maja do przodu xD Ale i tak Was kocham i czekam na dalsze rozdziały!
OdpowiedzUsuńBOSKI.BOSKI,BOSKI. Bill pokazuje pazurki i to mi się podoba. Super rozdział
OdpowiedzUsuń*-*