Gdzie ona jest?
Zuza wyjechała z domu już godzinę temu, więc powinna już wrócić. Pewnie w jej
przekonaniu trochę przesadzam, jednak naprawdę się o nią boję. Teraz, kiedy za
kilka dni mamy stać się małżeństwem, kiedy na dobre stała się częścią mojego
życia, nie potrafię jeszcze patrzeć realnie na wiele spraw. Nie mogę na przykład zrozumieć jej
spontaniczności i jestem pewny, że upłynie jeszcze wiele czasu, zanim do tego
przywyknę. Ja muszę wszystko zaplanować, poukładać sobie, żeby było jak
najlepiej, podczas gdy moja narzeczona potrafi bez żadnego planu wykonać ze sto
pięćdziesiąt różnych kompletnie niepowiązanych ze sobą czynności. I, co
zadziwia mnie najbardziej, praktycznie zawsze jej to wychodzi. Pamiętam, jak
wiele lat temu byłem święcie przekonany, że istnieje coś takiego jak miłość od
pierwszego wejrzenia. I w sumie nie jestem w stanie powiedzieć czy
doświadczyłem tego w stosunku do mojej ukochanej. Można stwierdzić, że to była
miłość tak po pięciu minutach, mniej więcej. Ale uważam, że w tej kwestii
naprawdę miałem w życiu szczęście. Znalazłem cudowną dziewczynę i mam pewność,
że chcę z nią spędzić całe życie. A jakby tego było mało, wiem, że ona czuje do
mnie dokładnie to samo. Kiedy tak o tym myślę, od razu nasuwa mi się temat
mojego brata i jego życia uczuciowego. Jest niby z tą Franziską już jakiś czas
i mówi, że są razem szczęśliwi, ale kogo jak kogo, ale mnie on nie oszuka.
Generalnie nie przepadam za Franziską. Może dlatego, że teraz, będąc z Zuzanną
wydaje mi się, że inne dziewczyny po prostu nie mogą się z nią równać. Ale
ogólnie, dla mnie jest to taki trochę blond plastik, czerpiący tyle korzyści ze
związku ze znanym gitarzystą, ile tylko się da. Wydaje mi się, że on już on
kilku lat usiłuje zabić w sobie pustkę… a zresztą, i tak zakazał mi nawet o tym
myśleć. Chociaż moim zdaniem, zwłaszcza teraz, na naszym ślubie, będzie musiał
wreszcie zmierzyć się z tym, co tak długo odwleka. Rozmyślając tak o
przeszłości i ogólnie o wszystkim, cały czas nerwowo spoglądałem na zegarek, aż
w końcu doszedłem do wniosku, że muszę zadzwonić do mojej narzeczonej. Wybrałem
jej numer, jednak nie odebrała telefonu. Oczywiście moje zdenerwowanie sięgnęło
zenitu, więc cały czas uparcie usiłowałem się dodzwonić, krążąc po salonie, aż
w końcu, po kilku minutach, moja ukochana odebrała
-Halo?
-Zuza, co się z
tobą dzieje? – zapytałem od razu – Już powinnaś być w domu, od kilku minut
usiłuję się do ciebie dodzwonić…
-Naprawdę?
Przepraszam cię kochanie, nie słyszałam telefonu… - uspokoiła mnie
-Martwiłem się o
ciebie.
-Wiem,
przepraszam, ale po telefonie od kochanej cioci Haliny po prostu schowałam go
głęboko do torebki, tak na wszelki wypadek – znowu o tej kobiecie. Poznałem ją
kiedyś, jak byliśmy razem w Polsce i pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to
fakt jej wielkiego zainteresowania moim majątkiem. Kolejna niesamowita rzecz w
naszym związku to ta pewność, że Zuzę nie interesują moje pieniądze ani
popularność. – Chyba sam rozumiesz
-O tak, czego
tym razem chciała? – bo to, że czegoś chciała, było więcej niż pewne
-Twierdzi, że ma
zły widok z okna i bardzo jej to przeszkadza… Mógłbyś się tym zająć?
-Jasne, zaraz to
załatwię. Muszę jeszcze upewnić się czy wszystko z salą weselną jest aktualne…
-Jeszcze tego
nie zrobiłeś? Bill, a jak się okaże, że coś jest nie tak?! Gdzie ty chcesz
zrobić przyjęcie, u nas w ogrodzie?! – ostatnie kilka dni Zuza cały czas
spędzała na upewnianiu się czy wszystkie szczegóły ceremonii są ustalone
-Skarbie, nie
denerwuj się, wszystko jest już dopięte na ostatni guzik, ja chcę się tylko
przezornie upewnić. A co do sukienki… - moja narzeczona uparła się, że nie mogę
zobaczyć jej sukienki przed ślubem. A ja cały czas usiłuję jakimkolwiek
sposobem przekonać ją do zmiany decyzji.
-Tym już się nie
interesuj, akurat kwestia sukienki jest całkowicie na mojej głowie, jasne?
-Przewidywałem
taką odpowiedź. Kiedy będziesz w domu?
-Jeszcze trochę,
wpakowałam się w wielki korek, ale już podjeżdżam pod lotnisko, więc powinnyśmy
być za jakieś pół godziny.
-No dobrze, będę
czekać. Zuza?
-Tak?
-Kocham cię,
wiesz?
-Wiem –
odpowiedziała z cichym śmiechem. – Ja ciebie też – i rozłączyła się. Z ulgą
odłożyłem telefon i usiadłem na kanapie. Od kilku dni zaczęli się zjeżdżać
goście ze wszystkich możliwych stron, a teraz wydaje mi się, że będzie ich
coraz więcej. Od razu oboje zastrzegliśmy, że nie chcemy w naszym domu tłumów
nie wiadomo jak dalekich krewnych, dlatego postanowiliśmy zgodnie, że wszystkich
ulokujemy po prostu w hotelach, kiedy u nas będzie miejsce tylko dla
najbliższych. na szczęście moja pierwsza solowa płyta od rozpadu Tokio Hotel
została bardzo dobrze przyjęta na rynku i wszystkie koncerty bardzo szybko się
wyprzedały, bo w przeciwnym razie chyba zamiast luksusowych hoteli moglibyśmy
zaoferować naszym gościom spanie w namiocie u nas w ogrodzie. Wiadomo, że
pensja Zuzy, jako bardzo początkującego lekarza, nie należy jeszcze do
wysokich, ale już bardzo dawno wyjaśniliśmy sobie, że chcąc iść przez życie
razem, nie ma znaczenia, które z nas akurat to zarobiło. Wracając do tematu
gości, jutro czeka mnie kilka kursów na lotnisko, bo oczywiście krewni Billa
Kaulitza utwierdzają się w przekonaniu, że jazda taksówką byłaby zwykłą hańbą.
Za jakieś pół godziny, powinna przyjechać moja narzeczona ze swoją najlepszą
przyjaciółką Mają… Jej rodzice mieli przylecieć za dwa dni. Chyba nie zapomnę
tego dnia, kiedy ich poznałem. To było kilka lat temu, Zuza stwierdziła, że
muszę ich wreszcie spotkać, ale całą drogę do ich domu nie mogła usiedzieć w
miejscu, zastanawiając się, jak jej rodzice, wykształceni, stateczni ludzie,
zareagują na faceta z tatuażami, kolczykami i generalnie lekko
niekonwencjonalnym wyglądem. I rzeczywiście, na początku nie byli mną
zachwyceni, jednak z biegiem czasu, na szczęście zdołali się przekonać. Z moimi
rodzicami było inaczej. To znaczy tu też był lekki problem, bo mówiąc
,,rodzice” mam na myśli moją matkę i ojczyma. Dość długo zastanawiałem się czy
mój ojciec, z którym od dawna raczej nie utrzymuję kontaktów, powinien być
obecny na naszym ślubie, jednak Zuza przekonała mnie, że powinienem go zaprosić,
więc za dwa dni spotykam się z nim po raz pierwszy od kilku lat. Ale kiedy
przedstawiłem Zuzę moim rodzicom, byli nią oczarowani. Tak samo jak ja.
O jaaaaaaaa..... Ja chce więcej!!!! Błagam Cię no.... xD Czekam z niecierpliwieniem na nexta i życzę duuuuużo weny! Odcinek niesamowity, wprowadza w takie... weselne uczucie... Narobiłaś mi chęci na wesele :P
OdpowiedzUsuńTrzymasz w niepewności już nie mogę się doczekać kiedy Tom spotka się z Mają czekam z niecierpliowścią na następny odcinek i życzę dużo wenny
OdpowiedzUsuń